Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczęście, jak modlitwa do Abd-el-Kadera, do Abu-ben-Slimana, do Sidi Okba ben Husseina, do...
— Przychodź jutro o tej samej porze, przyjacielu! — przerwał mu doktór. — Być może, że dostaniesz jedną z nagród, a teraz bierz ode mnie sto rupij i powiedz Diraji, że wyleczyłem mu oczy nie po to wcale, żeby kradł! Więc do jutra, dobry człowieku!
— Niech Allah-Akhar, Allah-jaunek, Allah... — bełkotak stary wyga, kłaniając się nisko i tyłem cofając się ku bramie parkowej.
Firlej pobiegł do Atri, by podzielić się z nią radosną nowiną.
Długo rozglądali tajemniczy, historyczny pierścień Dżengiza-chana, symbol panowania nad całą Azją i miliardem jej mieszkańców.
Szeroki, gruby pierścień z miękkiego złota okryty był dość misterną rzeźbą.
Zapewne wprawny snycerz pracował niegdyś, zdobiąc go zawiłym rysunkiem przedstawiającym splot różnych czarodziejskich roślin oraz hieroglifów chińskich, tybetańskich i mongolskich.
Główną ozdobę jego stanowił jednak wspaniały krwawnik z wyciętą w nim swastyką — emblematem słońca.
Rozglądając pierścień w najdrobniejszych szczegółach milimetr po milimetrze Firlej dopatrzył się na nim małego znaczka umieszczonego wśród liści jakiejś rośliny. Znaczek miał kształt regularnego trójkąta z drobnymi na nim kreseczkami.
— Coby to mogło być? — spytał patrząc na Atri i biorąc z biurka szkło powiększające.
Po chwili wydał syk zdumienia i szepnął:
— Patrz, patrz Atri, przecież to jakiś zakład probierczy wystawił swój znak i próbę. Widzę wyraźnie dwugłowego orła, liczbę 96... a niżej — jakąś literę, której nie znam...
Nagły domysł zaświtał w głowie doktora.
Schwyciwszy pierścień wybiegł z pałacu, pozostawiając zdumioną Atri.