Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słusznie! — kiwnęła główką panienka. — Już mister Hill posadzi doktora jak najdalej ode mnie, żebym nie miała wreszcie udręki z panem!
„Knox“ wskoczył na parapet balustrady, omal, że nie spadł z niej i w końcu liznął Firleja w sam nos, wydawszy urwane i pełne zawartego w nim pytania szczeknięcie:
— Hum?
Miało to znaczyć:
— No, i co? Nie mówiłem?
W tej właśnie chwili wszedł Albaj i skłoniwszy się oznajmił:
— Mister Hill prosi do salonu!
Zeszli na dół.
Radża sam przedstawił sir Mellingtonowi doktora Firleja.
— Bardzo jestem rad poznać pana, doktorze — z uprzejmym uśmiechem zawołał gubernator. — Mówił mi tu nasz gościnny gospodarz, że pan jest Polakiem? Miałem kolegę w Oxfordzie — Polaka, hrabiego Koniecpolskiego. Przyjaźniliśmy się z nim i do dziś podtrzymujemy stosunki. Hrabia Leon odwiedzał mnie w Patnie i polował w Bengalu na tygrysy. Znam dobrze dzieje Polski, więc cieszyłem się, gdy uzyskała niepodległość i wierzę, że czeka was świetna przyszłość, jeżeli wyrobicie w sobie umiejętność narzucania swojej woli nie tylko w bitwach...
— Świetnie pan to powiedział, kochany, drogi sir Reginald! — klasnęła w dłonie Atri. — To samo cięgle staram się wytłumaczyć doktorowi, że on choruje na brak decyzji!
— No, no, no! — pokręcił głową Anglik. — Uważam, że doktór Firlej przejawił bardzo dużo stanowczości decydując się bez namysłu i potrzeby na ściganie tak niebezpiecznych i przed niczym nie cofających się zbrodniarzy.
— Dziękuję panu za obronę mnie! — skłonił się doktór przyjaźnie spojrzawszy na gubernatora.
— A to ślicznie pan powiedział, sir Reginald?! — zawołała Atri. — Nie ma co! I uważa się pan za mego przyjaciela i adoratora! Poskarżę się na pana lady Mellington!