Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zawołaj do mnie kucharza i spieszcie się z urządzeniem pokoju! — dodał Amerykanin.
Po chwili do pokoju wszedł mały, o sprytnej, inteligentnej twarzy Filipińczyk.
Trzymał się swobodnie, bez cienia służalczości.
— Pan mnie wołał, mister Hill? — spytał.
— Tak, drogi Albaj! — odpowiedział Amerykanin. — Wiem, że jesteś zaprzyjaźniony z kucharzem Parsa Husseina...
— O, tak! Należymy obaj z Baolo do jednego kółka bridżystów i ja go stale ogrywam! — zaśmiał się kucharz.
— Pójdź więc do niego i nie zdradzając się, że to ja ciebie z tym posłałem, wyciągnij od niego pewien szczegół...
— Nie, mister Hill! Dziś jest to niemożliwe — potrząsnął głową Filipińczyk. — Baolo jest zajęty i nikogo do siebie nie dopuszcza. Radził się mnie dziś po południu, jakie menu byłoby najstosowniejsze dla młodej lady z najwyższej arystokracji. Odchodząc zaś powiedział mi bardzo tajemniczym głosem (okropnie głupio i zarozumiale przy tym wyglądał), że dziś i jutro nie przyjdzie na bridża, bo będzie okropnie zajęty!
— No, to i dobrze! — zaśmiał się Hill mrużąc oko do Firleja. — Dobrze! Zapytasz go o to kiedy indziej, przy sposobności, bo teraz nie ma już gwałtu, ale jutro drogi Albaj, sporządź menu śniadania, obiadu i kolacji mając na względzie wybredny smak i kruche zdrowie pewnej młodej lady z najwyższej arystokracji! Cha-cha-cha!
Filipińczyk wyszedł bardzo zdumiony i podniecony oczekującym go występem kulinarnym.
— Mamy już teraz pewność, że Atri-Maja rzeczywiście ukryta została u Husseina. Stary lis asekuruje się na wypadek gniewu radży... — rozważał Hill. — Skoro tak jest — pójdzie nam z nim łatwo! Niech pan ma pod ręką ten papier od ambasadora z dużymi czerwonymi pieczęciami i czerwonymi również nalepkami. To musi przerazić Parsa i rozwiązać mu język! Już ja go schwytam na haczyk i tak przycisnę do muru, że ani zipnie!