Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



ROZDZIAŁ XIX.
MIASTO SZALEŃSTWA I KRWI.

Dzieliliśmy się temi myślami z Zochną, gdy samochód mknął szosą śród ciągnących się bez końca gajów oliwnych, pól uprawnych, winnic i sadów owocowych. Jeden rzut oka wystarczył, aby zrozumieć, że jest to kraj bogaty i rolniczy. Mogę porównać go tylko z jednym widzianym dotąd obwodem — Bel Abbes w zachodniej Algierji, pomiędzy Oranem a granicą Marokka. Dolina rzeki Fekran — to jeden ogród, czy las, przeważnie z drzew oliwnych złożony.
Czytaliśmy, że stare, duże plemię berberyjskie Meknassa z powodów nieznanych podzieliło się na dwie części; jedna osiedliła się na wschód od Fezu i założyła miasto Taza, gniazdo rewolucjonistów i powstańców; druga zaś posunęła się na zachód od stolicy i założyła pierwsze fundamenty Meknassa ez-Zitun, czyli „Meknes śród oliw“. To zupełnie stosowna nazwa dla Meknesu, gdyż miasto, patrzącemu na nie z oddalenia dziesięciu kilometrów, wydaje się stojącem na górze, ze wszystkich stron otoczonej czarnym murem lasu. Są to „zitun“ — drzewa oliwne, gaje, lasy oliwne.
Zdaleka Meknes przedstawia się całkiem inaczej, niż większość miast marokańskich. O ile tamte są skupione w jak najciaśniejszych granicach, w kwadratach, zakreślonych murami, o tyle Meknes rozciąga się w nadzwyczaj długą linję. Gdyśmy patrzyli z wysokiego miejsca na miasto, zdawało się nam, że na tle szkarłatnego wieczornego nieba wznosi się i ciągnie długi zę-