Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

starożytnych bogów i pierwotnych kultów i zabobonów.
El-Zerhun, stolica i kolebka Idryssydów, ośrodek Islamu, małe miasteczko na górze o dwóch szczytach, zbiorowisko stłoczonych domów z panującą nad niemi świątynią, patrzy z poza swych murów na ruiny rzymskiego grodu, gdzie znalazł dla siebie schronisko i siły założyciel arcy-muzułmańskiej dynastji Arabów azjatyckich. Przybyszów pochłonęła bez śladu ludność berberyjska, nie uznająca władzy, zazdrośnie przechowująca w głębi swych niezbadanych serc mistycyzm i tajemnice, przejęte w spuściźnie po wytępionych przez siebie nieznanych mieszkańcach Mahrebu. Piękni ludzie mieszkają w El-Zerhun, a gdyśmy patrzyli na nich, na ich dumne, śmiałe twarze, mimowoli wzrok swój zwracaliśmy w stronę dawnego rzymskiego gniazda. Z niego przepłynęły tu do El-Zerhuna duma i godność wraz z krwią, odziedziczoną po „cives romani“, a nadto przesądy, wierzenia, duchy zagadkowe, wszystko to, co wchłonął w siebie Rzym, wprowadzając na swój Olimp bóstwa narodów i szczepów, stanowiących głazy i cegiełki gigantycznego gmachu, na którego frontonie pociągał i przerażał napis: „Senatus Populusque Romanus“.
Nasz szofer trąbił na nas długo, aż kreciemi korytarzami zeszliśmy nadół i ruszyliśmy dalej, do Meknesu, gdzie chcieliśmy być jeszcze przed wieczorem. Staczamy się z góry El-Zerhun na szosę i rzucamy z mostu ostatnie spojrzenia na dziwne miasteczko. Otoczona pięknemi gajami oliwnemi, wznosi się góra, porosła kłującemi kaktusami. Nad niemi bieleją mury i piramida białych budowli, spiętrzonych i bezładnych, zakończonych minaretem, niby potężną dzidą, wbitą w gorący błękit nieba.
Znika El-Zerhun, przed nim znikł Ksar Faraun, czyli rzymski Wolubilis, umilkły głosy Jowisza i potomka Mohameta — władcy i świętego; nie dochodzą tu szepty bogów pogańskich, nieznanych, imiona ich