Strona:F. A. Ossendowski - Płomienna północ.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

frontu, dotykającego Riffu hiszpańskiego. Tam się odbywają teraz pewne operacje strategiczne...
Rozmowa wkrótce przeszła na tematy ogólne. Generał zaznajomił mnie z kilku oficerami ze swego sztabu, ludźmi, oddawna pracującymi w Marokku, znającymi Berberów i Arabów nawskroś i doskonale władającymi ich mową.
Gdy żegnałem p. do Chambrun, generał zaprosił mnie i moją żonę na śniadanie. Poznaliśmy tu większą liczbę oficerów i urzędników ze sztabu generała. Opowiadano nam o interesujących nas szczegółach z życia tubylczej ludności i doradzano nie zapomnieć obejrzeć „Mekki“ Fezu — meczetu Muley Idrissa.
Z uwag i opowiadań gościnnego gospodarza zrozumieliśmy, że był wychowany w tradycjach przyjaźni dla Polski i w kulcie dla jej męczeństwa porozbiorowego. Generał znał cały szereg wybitnych Polaków, działających na terenie Paryża; ostatnimi Polakami przed nami byli malarz Styka (młodszy) z małżonką, podróżujący parę lat temu po północnej Afryce. Pozostawili oni po sobie serdeczne wspomnienia, wnosząc z opowiadań o nich, słyszanych od przedstawicieli administracji francuskiej w Fezie, Marrakeszu, Figuigu i Algierze.
Dzięki rozmowie z generałem de Chambrun i jego pomocnikami, a także kurtuazji władz francuskich, udało mi się zajrzeć, w ukryte przed przygodnym podróżnikiem, życie tego kraju, za co jestem im niezmiernie wdzięczny.
Powróciwszy do domu i wypocząwszy, zawołałem naszego Hafida i zapytałem go, czy ma zamiar pokazać nam Mulej Idrissa. Uśmiechnął się i rzekł:
— Chciałem najpierw pokazać państwu naukę, politykę i sztukę stolicy, a później jej wiarę i jej życie codzienne, praktyczne! Ponieważ jednak państwo są już wolni, zacznę od tego ostatniego, aby nasze święte miasto pokazać wtedy, gdy jest najbardziej imponujące — a więc wieczorem. Idziemy zatem?