Strona:F. A. Ossendowski - Orły podkarpackie.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze nad polskimi kmieciami a teraz tchórzliwie przekradającego się do ratusza, gdzie czuł się bezpiecznie, dopadł go i bez słowa w pysk opasły gruchnął. To widząc chłopaki i młodzież skoczyli do sklepów kupców niemieckich, z Wrocławia i Magdeburga przybyłych, i poczęli turbować ich, wołając, że na przeszpiegi tu zjechali, na udręczenie ludu. Pobito też Niemców — pachołków miejskich, oberwał w tłoku sam burgrabia von Zirkenau i na pięciu radnych porwano na strzępy aksamitne kaftany.
Setnik obozowy, choć nierad, hałasującą ciżbę, co do obrony Polski zerwała się gwałtownie, obuszkami rozpędził i porządek ustalił, warty po ulicach i przed ratuszem wystawiwszy.
Podczas uczty zmuszono Bogdanka Komarnickiego, by po porządku opowiedział rycerskiej braci, jak to przyszło do owej pamiętnej na Wiśle przygody, a gdy wspomniał o wykradzeniu Heleny Grzymalitki i o jej uratowaniu z nurtu rzecznego, porwał się z zydla Jarosław z Iwna i ramiona mocarne rozłożywszy szedł ku Andrzejkowi, wołając:
— Taż to El — jedynaczka mego stryjecznego, Wojciecha z Bogorii! Oczko w głowie całego rodu, dziedziczka wszystkiej Grzymalitów ojcowizny, bo i ja owej niewiastce słonecznej Iwno i Bełsz przypiszę, jako że nieżeniaty i niedzieciaty do śmierci już ostanę!
Ściskał rycerz wzruszonego i zawstydzonego pochwałami Andrzejka, po policzkach go całował i tuż na sali opasał go pasem pięknej roboty snycerzy maurskich, obiecując, że mu przyśle zacny miecz zdobyczny z najprzedniejszej stali toledańskiej kuty. Pan Janusz i inni panowie poszli za przykładem Grzymality i poczęli obdarowywać chłopaków, a chwalić, a wyciągać ku nim kielichy z winem, a namawiać, by do ich hufców wstąpili.