Strona:F. A. Ossendowski - Orły podkarpackie.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wi, gdyż starosta, mając w swym ręku brata komtura toruńskiego, owego wodza krzyżackiego szachował.
Wykonanie rozkazu wojewoda polecił panu Herburtowi, ten zaś naradziwszy się ze szwagrem całą sprawę obmyślił szybko. Właściwie obmyślił ją ostrożny zawsze i nielubiący waśni pan Kmita tak do Herburta mówiąc:
— Zważ, brateńku, jak ów młody Zawiszak do zamku Grzymality dzień w dzień się przekrada i z ową urodziwą Heleną grucha sobie jakby nigdy nic! Strach mnie oblata, gdy pomyślę, że taki głuptak dziewczyninę temu staruchowi jak nic umknie. Co tedy będzie? Co za skargi i lamenty, a z Grzymalitami toć trudna sprawa, brateńku! Toteż jabym owego Andrzejka i tych jego urwipołciów do Bydgoszczy z jeńcami pchnął, ze dwie glewiny im przydawszy a za starszego nad pocztem niech jedzie Spytko Suchy-Wilk...
Długo namyślał się i mruczał pan Paweł aż w końcu uległ szwagrowi i według jego rady rozkaz wydał nagle, tak, że w godzinę potem Andrzejko, Komarniccy i Popiel człapali już za Suchy-Wilkiem, a za nimi toczył się wóz z jeńcami, otoczony ośmiu kiryśnikami.
Jechali na Koło, Kleczew, Żnin i popasając krótko szybko do Bydgoszczy dojechali.
Pan Janusz z Brzozogłowy, starosta bydgoski, jeńców obejrzawszy, ręce rudym włosiem porosłe zatarł i zawołał:
— Dobrze wam u mnie będzie, sierdzista chmuro, w lochach zamkowych, ptaszęta moje najmilsze, nie bójta się, bo ja już wam dogodzę, a i wy mnie, sikoreczki, sierdzista chmuro!
Tą „sierdzistą chmurą“ pan starosta sypał niby z rozdartego worka makiem, bo miał taką przygaduszkę, to też załoga zamkowa inaczej go nie nazywała jak „sierdzistą chmurą“.