Strona:F. A. Ossendowski - Orły podkarpackie.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzawszy w jego płonące, rozradowane oczy, obejrzała się na dziada i powiedziała przejętym głosem, który zabrzmiał jak przysięga:
— Przyszłam, by w obliczu dziadzia i tych oto rycerzy znamienitych podziękę ci złożyć, cny Andrzeju, oddać ci ów krzyżyk, od matuli na śmiertelnym łożu z błogosławieństwem mi dany, i rzec ci wedle sumienia i serca: ninie wojna rychło się rozgorzeje i niewiedzieć kiedy jeszcze raz się obaczymy, ino, wiaram się, iż czegobyś ode mnie nie zażądał — uczynię, jakem Helena z Grzymalitów na Tarnobrzegu i Bogorii, wiaram się na Bożyca rany i krzyż!
Rycerstwo wyciągając szyję wpatrywało się teraz w młodzika.
On zaś przypomniał sobie w tej chwili opowiadanie Krystyna Chwaliboga o obyczajach rycerskich. Ukląkł, pochylił głowę, a gdy Helena zawiesiła mu krzyżyk na piersi, ujął go w ręce, ucałował i z całą powagą przycisnął dłonie dziewczyny do ust. Stanąwszy znów wyprostował się dumnie i rzekł śmiałym głosem:
— Za wiaranie wiaranie się należy! Przeto mówię i obiecuję, że w bitwach się wsławię, nie ulęknę się, nie drgnę i nie ustąpię nikomu. A gdy zdrów powrócę — przyjadę do Tarnobrzegu i rodzicielom o ciebie się pokłonię!
— Oszalał głuptak czy jak? A to ci możny mąż dla Grzymalitki?! Ucieszy zacnych rodzicieli, cha-cha-cha! W swaty pośle chyba kudłaczy beskidskich i żubry o siwej kądzieli ten prostak! Hu-hu! — przeniosło się po izbie, ale te szepty, szuszukania i chichoty zagłuszył groźny syk Jaworskiego, Waśka Tureckiego i Zanka Kulczyckiego.
— Czy może to Zawisza gorszy od innych? „Sasem“ czy „Różą“, gdy zechce, swaty przypieczętuje albo i... stalą!