Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na tem zęby, jął otaczać go zasadzkami, sieciami i sidłami.
Pitt Hardful powrócił do społeczeństwa z zamiarem zemsty za poniewierkę swoją, lecz rozejrzawszy się uważnie i zważywszy wszystko, powziął całkiem inne zamiary.
Poznał były mieszkaniec więzienia całą głębię życia, wszystkie jego zakamarki, kloaki i szczeliny, gdzie się sączyły i zlewały krew i pot, nędza i cierpienie, rozpacz i nienawiść społeczeństwa. Nic nie uszło jego uwagi, bo zajrzał wszędzie — od gmachów parlamentów, gdzie rej wodzili najsilniejsi, najsprytniejsi lub najbezczelniejsi, od gabinetów ministrów, zależnych od tych, którzy gardłowali najgłośniej w parlamentach, od banków, giełd i wielkiego przemysłu — do zakopconych dymem fabryk, osad robotniczych, niebezpiecznych szybów, przytułków nocnych, bulwarów i arkad wspaniałych marmurowych mostów, pod któremi gnieździła się najstraszliwsza nędza, niezdolna już do uśmiechu na widok świtającej nadziei, nie znajdująca w sobie słów modlitwy o wybawienie i zmiłowanie, bo wszystko, wszystko wyżarła z niej rozpacz, wypaliła nienawiść i zgniotło na miazgę nieprzerwane zmaganie się ze śmiercią, czyhającą na każdym kroku, o każdej godzinie dnia i nocy.
Nagły lęk ogarnął wtedy Pitta Hardfula, zwątpienie zimnym dreszczem zakradło mu się do duszy. Cóż mógł on, słaby, samotny człowiek, przeciwko któremu sprzysięgły się potężne siły społeczeństwa, wobec tego wielkiego chaosu, nazywanego „porządkiem świata“, a straszniejszego od zbrodni?
Obco się czuł w tem środowisku cywilizowanem, gdzie nie wolno było zabijać nożem, lecz nikt nie bro-