Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzikiego szypra, barbarzyńcy północnego, zbłąkanego na drogach życiowych, powikłanych w zwodniczą sieć, jednostajną na pozór, chociaż każda ze ścieżek, każden ze skrętów i załamań — małych lub dużych — do innego doprowadzały celu. Norweg Olaf Nilsen nosił w swej ponurej, przyczajonej duszy pragnienie prawdy, szukał jej świadomie, trzymał się na powierzchni życia, kierowanego zasadami szlachetności dawnych „orłów morskich“, gdy pod znakami swych wikingów zuchwałych roznosili ją od Grenlandji i Irlandji aż po brzegi morza Śródziemnego i południowego Atlantyku.
O, milczący, smutny, tragiczny szyper norweski czuł prawdę każdą kroplą krwi, każdym odruchem duszy! Prawda ta była pierwotna, jak zakon, którym w karby ujmowali lud swój wielcy prorocy i wtajemniczeni wodzowie: Mojżesz, co słyszał głos nieznanego Boga, przemawiającego z chmurnego szczytu Synai; Zoroaster, pogrążony myślą w zjawiska przyrody straszliwej i wszechpotężnej, a kryjącej w sobie oblicze i dłoń bóstwa; Budda, rozumiejący słabość i chwiejność duszy i ciała pyszałka tej ziemi-człowieka; Chrystus w miłości znajdujący treść i prawdę bytu, i inni, którzy rzucili ziarna prawa w mrowisko ludzkie. Prawda Olafa Nilsena!
Wznosiła się ona niewzruszona, twarda, jak skała granitowa, zbiegająca urwiskami stromemi nad kipiel morską, a jasna, niby ognisko, płonące na szczycie tego spychu groźnego, wyłaniającego się ni to widmo straszliwe z mroku nocy.
— Elza Tornwalsen...
Te dwa słowa, w których się niegdyś skupiła cała tragedja, miotająca życiem małej łupiny, jaką był kuter „Witeź“, należący do norweskiego szypra, obudziły wi-