Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tylko farmaceuta podszedł do nauczyciela i zapytał:
— Jakto? Pan uważa Simoni za najsprytniejszego?
Kilka osób usłyszało to pytanie i obstąpiło rozmawiających.
Gaillard zmarszczył brwi i odpowiedział szyderczym głosem:
— Przecież, w naszem życiu najsprytniejszym jest ten, kto umie prędko i dużo zarabiać. Takim był Simoni. On wpadał do sklepu lub banku, brał i był bogaty...
Tłum milczał. Blady młodzieniec wycofał się i wkrótce znikł za rogiem ulicy.
— Socjalista jakiś! — burknął rzeźnik. — Oni wszyscy tacy!
— Co się tu stało, panowie? — nagle zapytała jakaś wystrojona pani, wyskakując z powozu.
Mężczyznom odrazu oczy się roziskrzyły na widok nieznajomej. Ich wejrzenia pieściły pukle jasnych włosów, opuszczonych na drobne, różowe uszy, zatrzymały się pożądliwie na wykarminowanych ustach kobiety, lubieżnie ogarnęły bujną pierś i kształtne biodra.
Szare mrowie kobiet przedmieścia spoglądało z zawiścią i niechęcią na jedwabny płaszcz, modny kapelusz i różowe pantofelki bogatej damy.