Przejdź do zawartości

Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagle podniósł się w strzemionach i strasznym głosem krzyknął:
— Naprzód! W konie!
Kazi odpowiedział swemu „atamanowi" chrapliwym okrzykiem i, rękę położył na głowni szabli.
Pędzili jak widma czarne, jak duchy nocne, w zawody z wichrem jesiennym szalejące...