Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




Rozdział I.
KLEKOT ORLI.


W sierpniu r. 1611-go gwarno było na wszystkich placach i ulicach Wilna. Tłumy mieszczan i żydów wyległy z domów, porzuciwszy swoje kamienice, warsztaty, kramiki i barłogi. Ludzie rozprawiali wzburzonemi głosami, wymachiwali rękami, mówiąc jednocześnie i nikogo zosobna nie słuchając.
Niewiasty i dzieci wytykały głowy z okien i patrzyły z ciekawością. Na bocznych, biegnących ku katedrze ulicach ciągnęły się długie rzędy karoc pańskich, wózków, karabonów, koni osiodłanych. Tutaj z takim samym zapałem szedł rozhowor pomiędzy hajdukami i pachołkami, noszącymi barwy swoich panów.
Przed katedrą zgromadziła się niemal cała szlachta litewska, — dumna, milcząca i bitna. Nikogo, zdawało się, nie zbrakło tu: Radziwiłłowie różnych gniazd, Tyszkiewiczowie, Pacowie możni, zazdrośni o wpływy na sejmie Wańkowiczowie, kniaziowie Giedroyciowie i Gedyminowie, od wielkich władców litewskich ród swój prowadzący, a za nimi — pomniejsi, acz w dziejach Litwy i Korony znamienici, stali w oczekiwaniu spokojnem.
Tuż obok stłoczyła się szlachta białoruska i inflancka, która do Wilna umyślnie zjechała. Panowie z pod Wi-