Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/524

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
468
F. ANTONI OSSENDOWSKI


Tłum sunie do ciemnej czeluści otwartych drzwi prostokątnych, patrzy na stojących nieruchomo, jak posągi, żołnierzy z warty; kroczy w czerwonawym półzmroku, głowa za głową, przed szklaną trumną, popędzany surowemi okrzykami:
— Nie zatrzymywać się! Przechodzić!
Żołnierze, gawiedź uliczna, przyjezdni chłopi, delegaci z dalekich prowincyj... defilują przed prorokiem i katem.
Tysiące oczu ślizga się po pergaminowej twarzy i zaciśniętej w pięść dłoni, szuka czegoś pod mocno zwartemi powiekami wodza, pozostawia niewidzialne ślady myśli swoich w cieniu oczu jego, na wypukłem, nagiem czole, w zmarszczkach ust.
Płynie potok ludzi, sunie niby nieskończony szereg mrówek koczujących w poszukiwaniu nowych dróg istnienia, milczący, skupiony, strwożony, zatruty zwątpieniem.
Inne drzwi prostokątne, strzeżone przez dwóch żołnierzy skamieniałych, wyrzucają odwiedzających świątynię nowego proroka na Czerwony Plac, na który spogląda w naprężeniu i sztywności kopuł i kopułek barwne, zadziwiające dzieło Iwana Groźnego.
Potok rozbija się na drobne odnogi, strumyki i wsiąka w korytarze ulic, jeszcze poważny, przejęty, zadumany.
Gdy owionie ludzi zaduch brudnych uliczek, gdy przemówi do nich nędza, wyzierająca zewsząd, gdy doniesie się z podwórza „czeki“ turkot karabinu maszynowego, mordującego robotników i chłopów, pryśnie skupienie, rozwieje się przejęcie i zaczai w tajnikach duszy zaduma.
Wieśniaczka ciągnie za rękaw męża i szepce do niego:
— Ludzie gadają, że Lenin gnije i że lekarze naprawiają go i malują!
Chłop patrzy na żonę długo i odpowiada przez zęby:
— Niech gnije, przez niego Rosja cała przegniła...
— Och! — wzdycha kobieta.
— Żaden car nie miał takiego grobowca! — woła z dumą przechodzący robotnik w czarnej koszuli. — Pocześnie pogrzebaliśmy Iljicza! Umarł i nie umarł, bo każdy może go oglądać. Leży jak żywy... Wydaje się, że znużony usnął!
Słuchający go inny robotnik kiwa głową i odpowiada cichym, smutnym głosem: