Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/522

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
466
F. ANTONI OSSENDOWSKI


Stało się podobne do wydętego brzucha zdechłego konia, tego, co niegdyś leżał w lesie za płotami Kokuszkina nad Wołgą.
Rośnie, pęcznieje i — pęka z hukiem...
Z wnętrza kadłuba wypadają straszne, sine, opuchnięte, z odwalającą się skórą trupy...
Helena Remizowa... złotowłosa Helena... Sielaninow... Wissarjon Czerniawin... Dora... Mina Frumkin... Wołodzimirow... Piotruś...
Za nimi wychodzą Trockij, Dzierżyński, Fedorenko, Chalajnen i wesoły, zacierający ręce malutki profesor z butelką, pełną bakteryj paraliżu...
Stanęli i chórem krzyknęli przeraźliwie głośno, zgrzytliwie:
— Niech żyje rewolucja! Niech żyje dyktatura proletariatu! Niech żyje wódz nasz — Włodzimierz Lenin! Hurra-a-a!
Ktoś promienny stanął między nim, a towarzyszami.
Złociste włosy, spadające na ramiona, połyskują w blasku słońca, jasna broda spływa na białą szatę, podniesiona ręka wskazuje na niebo. Cichy głos brzmi surowo:
— Zaprawdę powiadam wam, że uczynione w imię miłości zważone zostanie wagą nie waszej sprawiedliwości, sądzone i wybaczone!
Lenin zbiera siły, opiera się na łokciu i bełkoce:
— W imię miłości, Chry...
Piorun wytryska z oczu promiennej postaci, oślepia, uderza.
Pada Lenin i rzęzi, już nic nie widząc i nie słysząc, czuje tylko, że toczy się coraz szybciej i zawrotniej; mrok otacza go i pochłania resztki myśli, echa uczuć...
W godzinę potem nad Kremlem obok czerwonej chorągwi powiewała czarna... — zwiastun śmierci.
Ognisty krwawy łuk zgasł, a niszcząca bryła nieznanej komety utonęła w otchłani ciemnej bez dna, bez brzegów.