Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/511

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
455
LENIN


chwałych, wesołych słów, — posępnych, podobnych do skazańców, dążących na miejsce stracenia.
Nie wiedzieli, że w tę noc Zmartwychwstania Syna Bożego robili jeszcze jeden krok ku Golgocie pohańbienia.
W tłumie, skacząc i szalejąc, krążyły postacie, przebrane za Boga, w szatach białych, z długiemi siwemi włosami i brodami; za Chrystusa, siedzącego na ośle twarzą do ogona; za apostołów, niosących w rękach duże butelki z napisami: „święty opjum“, „błogosławiona wódka“, „cudowna trucizna“, za nimi w bezwstydnych podrygach, uściskach i pląsach miotali się mężczyźni i kobiety w barwnych szatach, z napisami na piersiach: św. Mikołaj; Aleksy — człowiek Boży, św. Aleksander, św. Grzegorz Rasputin, św. Marja, św. Katarzyna...
Wyrostki jechali konno na krzyżach, okrytych wstrętnemi napisami; bezwstydne, wyuzdane dziewki uliczne obnażały się, wrzeszczały przeraźliwie i pośród wybuchów śmiechu rzucały w zgiełk straszliwe bluźnierstwa.
Pochód okrążył katedrę i skierował się ku bramie Iwerskiej.
Tłum szedł, nie uchylając czapek i krzycząc coraz głośniej, aż krzyk ten przeszedł w jękliwe wycie, może grzeszne, urągające, może — przerażone, rozpaczliwe...
Jakaś kobieta ręce podniosła do cudownego obrazu Bogarodzicy i skowytać zaczęła urywanym od wściekłości lub strachu głosem
— Jeżeli możesz, jeżeli istniejesz — ukarz nas — ukarz!
— Ho! ho! ho! — wył motłoch ponuro, żałośnie...
Na przedmieściach, dokąd nie docierał szalejący tłum bezbożników, działy się inne rzeczy.
Bracia Bołdyrewy szybko szli w stronę cerkwi, stojącej na starym cmentarzu. Ciemne sylwetki, znaczące się w mroku nieoświetlonych ulic i nędznych zaułków, dążyły do dalekiej dzielnicy, gdzie stała cerkiew starożytna, ocalała podczas zmagań rewolucyjnych. Pobożni przeciskali się do głównej nawy obszernej świątyni, inni po kamiennych stopniach schodzili do dolnego kościoła, mieszczącego się w lochach cerkwi.