Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
22
F. ANTONI OSSENDOWSKI


nemi, bosemi nogami i postukując grubym kijem. Mruczał coś do siebie i potrząsał grzywą gęstych, splątanych kudłów.
— Paweł Chalin powraca ze dwora. Zły idzie, pewno, nic nie wskórał — szepnął Sieriożka.
— Poco chodził? — spytał Uljanow.
— Już dwa miesiące codzień chodzi! — zaśmiał się wyrostek. — Taka rzecz się stała, że młodszy syn pana Milutina zdybał w lesie Naśćkę, córkę Chalina. Tak i owak... łaską, groźbą i podarkami namówił ją, zaczęła chadzać do panicza...
— Cóż w tem złego, że chodziła do Milutina? — spytał chłopak.
— Eh, głupi jesteś! — zawołał Sieriożka i bardzo barwnie i zrozumiale objaśnił wszystko przyjacielowi. — No, i zaszła Naśćka w ciążę... Chalin żąda od pana pięćdziesiąt rubli odszkodowania, albo, powiada, do grobu wpędzi tę nierządnicę!
— I cóż Milutin? — spytał drżącym głosem Wołodzia.
— Powiada: „nie dam grosza, bo sama biegała do mego syna, on nie zniewalał jej przemocą. Jeżeli zabijesz dziewczynę — do katorgi pójdziesz!“ Chalin jednak wciąż się targuje. Myślał, że wycygani pieniądze, bo chciał kupić na jarmarku drugą krowę...
— Cóż teraz będzie? — spytał, z przerażeniem patrząc na Sieriożkę, mały Włodzimierz.
— A co? Bić będzie babę, a później Naśćkę. Upije się wkońcu i chrapać będzie. Jutro znowu podrepce do Milutina, kłaniać się do ziemi zacznie, skamłać i prosić... — odpowiedział rudy wyrostek i splunął niedbale.
— Chcę zobaczyć, jak będzie bił... — szepnął Wołodzia.
— Chodźmy! Ukryjemy się za ogrodzeniem. Stamtąd wszystko ujrzymy i usłyszymy — zgodził się chłopiec, chrupiąc cukierek i głośno cmokając.
Obiegli wioskę od strony rzeki i zaczaili się w pobliżu chaty Chalina.
Dochodził z niej wzburzony głos wieśniaka: