Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
20
F. ANTONI OSSENDOWSKI


Wyrazy: „Wańka śpi jedną noc z Maszką, drugą — z Wierką“, „Duniaszka zrzuciła płód, bo chodziła do znachorki, starej Anny, która za wsią mieszka i z djabłami się wodzi“, „babie humory z żebra wybił“, „puszczono z torbą za niezapłacone podatki“, „pańszczyzna“, „czerwony kogut, którego swemu panu za krzywdę puścił jakiś Iwan Griaznow“ — było to wszystko niepojęte, straszne, dziwne.
Wypytywał przyjaciół, nieraz się rumienił, słysząc ich objaśnienia proste, dosadne, lecz jeszcze miał zwątpienia, niejasności i złudzenia. Postanowił sam sprawdzić wszystko, spojrzeć własnemi oczami, dotknąć rękami strasznych ran, które już wyczuwał sercem dziecka.
Przypominał sobie skargi i łzy, zawarte w wierszach Niekrasowa, lub w „Zapiskach myśliwego“, Turgenjewa. Myśli zaczęły się kojarzyć z domysłami, formować, układać. Wyłaniał się przed nim ponury obraz życia na wsi, tak odrębny od bytu miejskiego, tajemniczy, wzbudzający lęk. Należało tylko stanąć pośrodku, aby wszystko naraz ogarnąć okiem.
Myślał o tem, zmieniając przynętę na haczyku, i już wiedział, że najciekawsze rzeczy dotąd omijały go. Postanowił ujrzeć wszystko i zrozumieć.
Przeczuwał, że oczekują go nowe, nieznane wrażenia, stokroć silniejsze niż nocne wyprawy do ciemnego, nachmurzonego lasu, palenie ogniska na samotnych polanach i słuchanie przerażających opowiadań o wilkach, niedźwiedziach, zjawach djabelskich i wiedźmach, pijących krew ludzką.
Wilka spotkał raz, lecz ten uciekł przed nim, jak tchórzliwy, pobity pies. Nie bał się odtąd wilków.
Szukając wiedźm i zjaw tajemniczych, o północy zapuszczał się do lasu, lub zaglądał na stary cmentarz, którego część obsunęła się już ze stromego brzegu do rzeki. Raz tylko uczuł strach, gdy coś huknęło nad nim i błysnęło w lesie. Przyjrzał się dobrze i przekonał się, że był to puhacz.
Od tej chwili nie wierzył w istnienie djabłów i wiedźm, niechętnie słuchając gawędy chłopaków o tych „strachach na stare baby“.
Myśli jego przerwały jednostajne, jękliwe zawodzenia:
— O—o—o—ej! O—o—o—ej!