Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/473

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
419
LENIN


Lenin zapraszał do siebie delegatów i prowadził rozmowy właściwym mu, ujmującym sposobem, zmuszającym do szczerości.
Gadatliwi Murzyni z Ameryki i Sudanu krzyczeli, wymachiwali długiem, małpiemi rękami, szczerzyli potężne kły i obiecywali powstać, jak jeden mąż, aby wymordować białych ciemiężców.
Tylko Zulus milczał i ponuro spoglądał na czarnych rodaków. Gdy uspokoili się nieco, mruknął pogardliwie:
— Przysłowie powiada: „dziękuj za każdą radę, ale zważaj na rozum własny i na siły swoje“. Nie ręce dadzą nam wolność, chociażby potężne były. Tylko rozum! Tylko rozum da nam szczęście...
Umilkł i odszedł od rozmawiających z Leninem towarzyszy.
— Głosowaliście za wojną z Anglją? — spytał go komisarz Karachan.
— Tak! — odparł Zulus. — Ale wojna bywa różna. Nie tylko miecze dzwonią i obalają ludzi. Nie tylko pięść przemawia do rozumu...
Azjaci zawsze skupieni, zaczajeni i podejrzliwi, patrzyli na ruchliwych komisarzy niewzruszonym wzrokiem czarnych oczu, o źrenicach, ukrytych za nieprzeniknioną zasłoną tajemniczości. Słuchali uważnie, zachowując milczenie.
Japończyk Komura, wysłuchawszy gorącej mowy Lenina, wzruszył ramionami i mruknął, wciągając w siebie powietrze:
— Wy nie możecie kierować nami. Naród wasz jest ciemny, na duchu słaby i okrutny. Znamy was z wojny 1905 roku. My — ludzie z Nippon poprowadzimy Azję!...
Nie pocieszyła też Lenina rozmowa z Wan-Hu-Koo, którego zaprosił na długą pogawędkę do swego gabinetu.
Zacierając ręce i uśmiechając się zagadkowo, Chińczyk rzekł z ukłonem, pełnym uszanowania:
— Mądry panie, który nie bronisz mnie niegodnemu nazywać siebie „towarzyszem“, pozwól, że wyrażę zdumienie moje człowieka nieoświeconego i nędznego! Chcesz skasować sto lat pracy ludzkiej, które dzielą Rosję od Zachodu?... To ci się nie uda... My — Chińczycy, którzy mamy do odrobienia 500 lat, musimy osiągnąć wszystko to, co wy-

27*