Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
401
LENIN


— Nie możemy ścierpieć rozpanoszonej „biedoty“, tych nicponiów, marnujących ziemię, krzywdzących prawdziwych ziemiorobów! Nie poznajemy wsi; nieprawość wszelka, ohyda miejska trapi nas! To — nieporządek! Tak nie wolno z chłopami postępować! My pocimy się, karki gniemy, ręce, nogi zbijamy sobie przy pracy, a tu przyjeżdżają łobuzy w skórzanych kurtkach i wszystko zabierają! Pocóż pracujemy wtedy?! To nie podług prawa! Nie! Dać — damy, ino tyle, ile możemy, po sprawiedliwości. Patrz sam, Włodzimierzu Iljiczu, co się dzieje! Wieśniacy w Tambowskiej guberni zaczęli pracować tylko tyle, ile dla rodziny wystarczy! Gdzie tam! Przyjechali komisarze, nabrali zakładników i zagrozili, że rozstrzelają ich, jeżeli chłopi nie będą uprawiali całej roli. Myślała „ziemia“, że to pogróżka dla strachu, a oni pięciu-dziesięciu chłopów postawili pod mur, no, i skończyli z nimi! Tak z nami nie igrajcie, bo to się musi skończyć źle! My dawno wzięlibyśmy się za karabiny i siekiery, ino wojna nam zbrzydła, a tej posoki mamy po same gardło! Cierpimy jeszcze, ale na wszystko przychodzi koniec, Iljiczu! Na wszystko! Powiedz swoim komisarzom, aby po sprawiedliwości rządzili, łobuzów, hołotę zabrali od nas, bo my ich wyrżniemy, jak chwasty na polu...
Lenin zamienił się w słuch, kiwał głową, wyrażał współczucie, obiecywał upomnieć komisarzy, aby nie krzywdzili „ziemi“.
W duchu myślał:
— Aha! Wylazł burżuj... Potężny, o miljonie głów... uparty, cierpliwy nieskończenie, ale i groźny, jak potwór apokaliptyczny!
Nie odważał się przed nim na pogróżki i nie donosił władzom o śmiałych słowach i buntowniczych myślach włościan. Chciał, żeby mu wierzyli i byli pełni zaufania dla niego — takiego prostego w mowie, o chytrych oczach chłopskich i wesołej twarzy człowieka, który jakgdyby wczoraj odszedł od pługa, rozumie wszystkie potrzeby, biedy i krzywdy „ziemi“.
Pewnego dnia z delegacją włościan z nad Wołgi przybył siwy, bezbarwny człeczyna, jakoś dziwnie ubrany, patrzący na Lenina zagadkowemi oczami, łagodnemi i przebiegłemi.

LENIN26