Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/447

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
393
LENIN


Krupskaja była ucieszona. Lenin niezawodnie powracał do zdrowia, bo pożądał samotności, podczas której tak potężnie pracowała myśl jego. Porozumiała się z lekarzami i ranny pozostał sam w półciemnym pokoju.
Leżał z otwartemi oczami, patrząc w sufit.
Pozostawał długo bez ruchu, wreszcie zmarszczył czoło i szepnął:
— Marja Ebner Eschenbach... Tak, niezawodnie — Eschenbach!... Jak to? „Cierpienie — wielki mistrz. Ono podnosi dusze ludzi“ ...Hm, hm! Alfred de Vigny napisał kiedyś coś podobnego: „Możliwe, że cierpienie jest niczem innem, jak prowadzeniem najbardziej treściwego życia...“
Umilknął i tarł czoło. Po chwili mruknął w zamyśleniu:
— Kto powiedział, że „dla ulepszenia“ gatunku człowieka pożyteczne są okrucieństwo, gwałt, niedola, niebezpieczeństwo, wstrząsy duchowe, zagłębienie się we własnem „ja“ ...potrzebne jest wszystko złe, straszne, tyraniczne, zwierzęce i podstępne także, jak i wszystko, przeciwne temu? Kto to powiedział? Ach — tak! Nietzsche! Dotychczas wszystko w porządku! ...Cierpienie i okrucieństwo... Cierpienie zrodziło okrucieństwo, okrucieństwo rodzi cierpienie... Wkońcu — świetlana meta — lepszy gatunek „człowieka“ ...wyższa forma jego bytu ...Dla tego żadna ofiara nie jest zbyteczna! Żadna... A Helena? Złotowłosa Helena w żałobnym welonie? ...Niebieskie oczy ...usta wykrzywione, krzyczące!...
Jęknął i przymknął oczy.
— A jeżeli całe okrucieństwo i cierpienie zakończą się powrotem do dawnego życia? Poco tyle ofiar, tyle łez, krwi, jęków? Poco zginęła Helena i Dora — piękna, naga Sulamit, kochanka Salomonowa, i Zofja Wołodzimirowa, i mały Piotruś, i ten blady Sielaninow, który odnalazł mnie aż w Tatrach?... Poco?
Myśli biegły wartko, jedna po drugiej, niby ktoś bardzo szybki i wprawny nizał perły na sznurek gładki i śliski.
Lenin szeptał i słuchał sam siebie.
— Nie jestem pewny... Więc eksperyment? Próba? Szalona, okrutna próba? Cha-cha! Nikt na nią się nie wa-