Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/440

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
386
F. ANTONI OSSENDOWSKI


— Przysięgam przed wami, jak przed Bogiem, że zemszczę się...!
Spełnił przysięgę.
Szczepan Lutow nagle przepadł. Nikt go już nigdy nie zobaczył.
Jakaś starucha opowiadała później na ucho pani Bołdyrew, że na własne oczy widziała, jak Szulgin w noc księżycową niósł coś ciężkiego do przerębil i, uwiązawszy stary kamień młyński, wrzucił do rzeki.
Po tym wypadku zaszedł inny, który wzburzył całą wieś.
Stara Wasylisa Leontjewa przybiegła do Bołdyrewych i, szlochając głośno, rozpaczliwym głosem zawodziła:
— Ratujcie, radźcie, dobrzy ludzie! Dziś dowiedziałam się strasznej prawdy! Moja córka będzie miała dziecko od męża mego... od swego ojca! Grzech wielki... zbrodnia przed Bogiem i ludźmi! Doradźcie, co robić? Och! O—o!
Bołdyrewy myśleli długo, nie wiedząc, co mają powiedzieć.
Wreszcie Bołdyrew rzekł:
— Nie wiemy, czy jest to teraz zbrodnią... Nowe prawa inaczej na rzeczy patrzą. Naradźcie się z komisarzem, sąsiadko!
Starucha pojechała do miasta na skargę.
Odprawiono ją z niczem.
Sędziowie szydzili z niej i śmiali się głośno:
— Hej, stara! Cóżeś myślała, że twój mąż nie ma oczu? Woli on młodą córkę od takiej starej szkapy! Nie widzimy w tem żadnej zbrodni. Są to stare przesądy głupie! Powracaj do domu i patrz, jak się miłują ojciec z córką. Cóż to, nie znasz Starego Testamentu? Opowiada on o takich wypadkach. Czemże twój stary gorszy jest od proroków tam jakichś. Jary on jeszcze i ochoczy! Kłaniaj mu się od nas, kobieto, i nie zawracaj nam głowy głupstwami. Wielka rzecz, że — córka! Baba jak każda inna...
Starucha surowo patrzyła na sędziów suchemi, złemi oczami i rzekła spokojnie:
— Popamiętacie mnie... Oj, popamiętacie, bezbożniki!
Tejże nocy spłonął drewniany dom sądu, podpalony nieznaną, mściwą ręką.