Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
333
LENIN


— Słuchamy, do stu djabłów! — nie wytrzymał Dzierżyński, tupiąc nogami.
— Zamach był obmyślony przez prawych socjal-rewolucjonistów i żydów... — szepnął Wołodzimirow.
— Nazwiska wykonawców? — spytał sędzia.
— Nie znam wszystkich... było ich dziesięciu... przypadkowo słyszałem nazwiska Leontjewa, Schura i Frumkin... — mówił, nie patrząc na nikogo, aresztowany.
— Frumkin — kobieta? Piękna, młoda żydówka? Na imię ma Dora? — spytał Fedorenko, mrużąc oczy.
— Tak... — szepnął Wołodzimirow.
— Nie rozumiem, poco była tak długa, bohaterska scena zapierania się? — podnosząc ramiona, z szyderstwem zauważył Fedorenko. — Ale jeszcze jedna formalność!... Muszę skonfrontować oskarżonego z osobą, nader nas interesującą. Własow, dajcie znać, aby dostarczono tu Nr. 15-ty! A biegiem, biegiem... towarzyszu!
Dzierżyński i Fedorenko naradzali się, paląc papierosy...
— Błagam, aby żołnierze nie męczyli więcej mojej rodziny! — zawołał rozpaczliwie Wołodzimirow.
— Za chwilkę! — odparł uprzejmie i spokojnie sędzia. — Od was tylko zależy, abyśmy zupełnie zwolnili sympatyczną panią i miłego Piotrusia...
Do gabinetu wprowadzono kogoś. Lenin ostrożnie podniósł głowę. Tuż przy progu stała kobieta.
Wydawało się, że zstąpiła z jakiegoś obrazu.
— Gdzie ja widziałem taką postać? — pomyślał Lenin, trąc czoło. — Zdaje się, na jakimś obrazie z czasów wielkiej rewolucji francuskiej? A, może, nie...
Wysoka, wiotka, o dumnie osadzonej pięknej głowie stała młoda żydówka. Biała, jak mleko, twarz, płonące oczy, czarne łuki brwi, namiętne usta i olbrzymi węzeł kruczych włosów, drobnemi kędziorkami spadających na kark i natchnione czoło, — wszystko było doskonałe w linji, rysunku i barwie.
— Judyta... — szepnął Lenin...
Stała spokojna, wyniosła z opuszczonemi wzdłuż kształtnych bioder rękami. Ledwie dostrzegalnie falowała wysoka pierś.