Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
313
LENIN


— Czyż myślicie, towarzysze, bracia i siostry, że dla przyszłego szczęścia waszego nie warto przetrwać kilku miesięcy niewygód, niedostatków i wysiłków?
Zerwała się burza okrzyków:
— Niech żyje Lenin! Ojciec nasz! Wódz! Opiekun! Obrońca! Prowadź nas! Naucz!
Lenin podniósł rękę i krzyknął:
— Pamiętajcie, coście postanowili w tej chwili. Obrona kraju! Praca i chleb dla armji! Odrzucenie konstytuanty, która nową waśń rozpali w narodzie i więzy na wieśniaków nałoży nieskruszone!
— Pamiętamy! Przysięgamy! — ozwały się okrzyki.
Tłum drgnął, docisnął się do mównicy, porwał Lenina i, podając go sobie z rąk do rąk, wyniósł z maneżu.
Lenin wsiadł do samochodu, a za nim chciał wsunąć się Trockij.
— Nie! — rzekł dyktator. — Mam do pomówienia z towarzyszem Plattenem. On pojedzie ze mną!...
Szwajcarski internacjonalista natychmiast wszedł do samochodu.
Lenin uśmiechał się i myślał, że poco miał jechać z Trockim, nad którego głową zaciężył wyrok, wyraźnie brzmiący w słowach deputacji żydowskiej? Najlepszą towarzyszką odwagi jest ostrożność.
Myśli te przerwały dwa strzały rewolwerowe.
Ich suchy trzask ledwie przebił się przez zgiełk okrzyków i wycie tłumu, wylęgającego z maneżu.
Siedzący obok Lenina Platten jęknął i schwycił się za ramię. Przez zaciśnięte na rękawie palce sączyła się krew.
— Jestem ranny... — szepnął.
Samochód całym pędem ruszył z miejsca.
Lenin obejrzał się. W ścianie samochodu spostrzegł dwa otwory od kul.
— Dobrze strzelali, — pomyślał, — lecz niezupełnie..
Skrzywił usta pogardliwie.
W korytarzach Smolnego Instytutu natychmiast zaroiło się od towarzyszy. Komisarze ludowi, przedstawiciele wszelkich organizacyj, komitetów i dowódcy wiernych pułków przy-