Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
304
F. ANTONI OSSENDOWSKI


— To straszne! — szepnęła.
— Możliwe, lecz czy zrozumiałe? — spytał, pochylając się ku niej.
Milczała, nie mogąc ochłonąć ze wzruszenia i otrząsnąć się ze wspomnień widzianych rzeczy, przejmujących lękiem, niemożliwych do pomyślenia.
Lenin pochylił się jeszcze niżej i suchą, gorącą dłonią znowu dotknął jej ręki.
— Heleno!... Heleno!... niech mi pani wierzy, bo ja nigdy nie mówię pięknie brzmiących frazesów. Niech mi pani wierzy! Dla Boga, jeśli istnieje jakaś wyższa potęga w kosmosie, w owem tajemniczem niebie, bardzo, zresztą, zaszarganem przez Kopernika i Galileusza, a także dla wierzących w bóstwo będzie stokrotnie lepiej, jeżeli ludzie przetrwają okres nowych wstrząsów i prześladowań!
— Nie rozumiem! — szepnęła.
— Wierzący biernie, z przyzwyczajenia, bezmyślnie pobożni staną się bojownikami swego Boga, bronić Go będą i uwielbiać w myśli i sercu. Zjawi się nie religijność, jako środek uciemiężenia, lecz wiara, płomienna wiara apostołów i męczenników, ta, która góry z posad zrzuca i cudów dokazuje! Ta nowa, wyzwolona, krwią i męką ożywiona wiara zrodzi uczucia prawdziwie chrześcijańskie, a z nich najpierwsze — ofiarność — początek i koniec moich dążeń — socjalizm na ziemi! Czy pani zrozumiała, Heleno?
— Tak... — jęknęła prawie z rozpaczą.
Więcej już o tem nie mówili.
Rozmawiali o rzeczach innych.
Rozstali się, mocno uścisnąwszy sobie ręce.
Z szafirowych oczu Heleny sączyły się łagodne blaski. Rozumiała Włodzimierza Uljanowa, przebaczała mu bezwzględność jego, surowość fanatyka i ascety, przekonania twarde, jak skała... Takich ludzi nigdy nie spotykała. Imponował jej, przerażał i zachwycał.
Ze smutkiem myślała, że, gdyby żył syn jej, oddałaby go temu potężnemu człowiekowi, aby służył mu wiernie w imię szczęścia narodu i ludzkości całej.
Ciężkie czasy przeżywał Lenin, chociaż wesołość i bujna swada nie opuszczały go.