Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
260
F. ANTONI OSSENDOWSKI


chodzenia bezkarnie odrywały się od dawnego imperjum i tworzyły własne, samodzielne państwa; nawołujący wreszcie robotników do ujęcia w swoje ręce kapitalistycznych przedsiębiorstw i faktycznego ich prowadzenia własnemi siłami.
Wszczynając i przerywając pokojowe układy, targując się, zwodząc, rzucając coraz to nowe, czcze, lecz efektowne frazesy, w rodzaju „ani pokój, ani wojna“, Trockij i jego szwagier — Kamieniew tymczasem powstrzymywali ofenzywę Niemców.
Obaj — Lenin i Trockij czekali na wyniki wyborów do przyszłej konstytuanty. Wkrótce przekonali się, że ludowcy zwyciężyli i że bolszewicy nie zdobędą większości głosów w instytucji, która miała ustalić formę rządu w kraju i pokierować jego losami.
Dowiedziawszy się o tem, Lenin zatarł ręce i rzekł wesoło:
— Bardzo dobrze! Normalną drogą dojdziemy do zwycięstwa!
— Normalną? — spytał Trockij, nie rozumiejąc.
— Tak! — zawołał Lenin. — Przez krew i wojnę domową, w której zdusimy odrazu wszystkich wrogów! Radykalniejsza to droga od śliskich ścieżek kompromisów i szermierek językowych!
— Z konstytuantą łatwo nie pójdzie... — zauważył Trockij.
— Nie powtarzajcie głupstw, towarzyszu! — oburzył się Lenin. — Przed kilkoma miesiącami Duma Państwowa tak samo mówiła o carze. Ale, ale! Każcie, aby cara z rodziną przewieziono z Tobolska do Jekaterynburga. Myślałem o tem minionej nocy... Powinien być bliżej nas, abyśmy mogli mieć go w każdej chwili w ręku. Jekaterynburg — dobre miejsce! Mamy tam twardych ludzi w radzie robotniczej — Jurowskich, Wojkowa i Biełoborodowa. Możemy polegać na nich!
— Tak, to — prawda, — zgodził się Trockij, — lecz, Iljiczu, czy możemy targnąć się na konstytuantę?
Lenin stanął przed nim z zaciśniętemi pięściami i syknął:
— Nie możecie otrząsnąć się z tych przeżytków! Jedni tłuką się łbami przed krzyżami i posągami świętych, inni — przed autorytetami ludzi i instytucyj! Mrok dokoła mnie ślepota, niewolnicza myśl!