Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
249
LENIN


zamierzenia z szybkością i nieomylnością. Nic wtedy nie stawało na przeszkodzie dyktatorowi Rosji.
Widział drogę swoją wyraźnie.
Nie ukrywał przed sobą, że piętrzą się na niej niebezpieczne przeszkody. Nie wątpił jednak, że zwalczy je. Nie było to przeświadczenie marzyciela. Był człowiekiem najrealniejszym na świecie. Każdą myśl usiłował natychmiast wprowadzić w czyn. Gdy okazywał się szkodliwym — bez wahania odrzucał go. Dla Lenina istniał tylko cel. Aby go osiągnąć, wyrzekł się dobrowolnie osobistego życia. Nie znał ciepła rodzinnego, nie chciał miłości, nie rozumiał szczęścia poza pracą w imię dobra sprawy; dążąc do celu, nie odczuwał ani wahania, ani pokus.
Miał przed sobą walkę i musiał zwyciężyć za każdą cenę
Nie istniało nic, coby mogło go wstrzymać. Zbrodnia, nikczemność, fałsz, zdrada nie wzruszały go, nie znajdywały echa w jego duszy. Były dla niego środkami, narzędziem, kamieniami do wytknięcia drogi.
Istniał i działał poza granicami moralności.
Cel... tylko cel, taki, o jakim nikt nie śmiał nawet marzyć przed nim!
Ogrom zadania nie przerażał go. Miał przecie w ręku również ogromny młot do wykucia z potężnej, surowej bryły tego, co chciał wznieść u mety swego życia, — 150 miljonów biernych, o potężnych siłach Rosjan, uśpionych, dzikich, gotowych i zarazem obojętnych na wszystko.
Nikt nigdy nie posiadał takiej armji!
Czyżby już należała do niego duszą, sercem i ciałem?
Odpowiedział, nie bojąc się zajrzeć prawdzie w oczy, zmierzyć się z nią:
— Nie! Sercem — tak!
Rzucone dotąd obietnice, odpowiadające śmiałym marzeniom robotników i wieśniaków, przyciągały ku niemu ślepe, zrozpaczone serca niewolników. Czuł w sobie pewność Spartakusa — rozbójnika, więźnia i gladjatora, bo i on też zbiegł na Wezuwjusz namiętnych, mściwych czynów, skrzyknął do siebie wszystkich, ogarniętych nienawiścią niewolników, pobił na głowę pretorów rzymskich. Jednak Sparta-