Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
246
F. ANTONI OSSENDOWSKI


— Aha! Teraz czekaj, ja z ciebie duszę wytrząsnę!
Lenin zwrócił się do otaczających go ludzi, w zachwycie, strachu i podziwie patrzących na niego, i rzekł dobitnie:
— Proletarjat musi obalić swoich wrogów, którzy znęcali się nad nim! Uczyni to rząd, obrany przez was, towarzysze! Powtarzam, że każdy może dokonać zemsty nad burżujem za swoją ciężką obrazę. Naszym wybaczymy wszystkie winy, burżujom — żadnej!
— Śmierć burżujom! — krzyknął Trockij.
— Śmierć sługom burżuazji — urzędnikom i oficerom! — dodał Zinowjew.
— Śmierć, śmierć! — niosły się coraz wścieklejsze glosy z tłumu.
— Jeżeli jest taka wola wasza, towarzysze, bracia drodzy, czyńcie, co każe wam sumienie proletarjackie! — pokrył te głosy chrapliwy krzyk Lenina. — W tem sumieniu tai się wielka mądrość. Oto czuję, że myślicie w tej chwili: Jakże będę zabijał wszystkich urzędników i oficerów? Wszakże wśród nich mogę zabić synów robotników, wieśniaków?
— Prawda! Pewno, że tak myślimy! — rozległy się zmięszane głosy.
— W sumieniu swojem znaleźliście już odpowiedź. Słyszę ją. Są nasi urzędnicy, nasi oficerowie, którzy wyszli z proletarjatu i proletarjatowi służyć będą. Ale są tacy, co gnietli wszystkich, obsypani łaskami cara, orderami, pieniędzmi i ziemią, zabraną wam! Tym śmierć! Śmierć książętom, bogaczom, generałom, spoglądającym na nas, jak na bydło brudne! Tym śmierć!
Tłum zerwał się z miejsca, jak kupa liści, porwanych przez wicher. Biegli ku bramie cytadeli, rycząc:
— Śmierć książętom, bogaczom, generałom! Śmierć ciemiężcom!
Lenin zacierał ręce, mrużył oczy i milczał.
— Samosąd... teror... — szepnął Trockij, szarpiąc czarną bródkę.
— Samosąd!... teror! — powtórzył Lenin. — Nie mamy czasu do stracenia. Szeregi wrogów rewolucji powinny być zdziesiątkowane!
Zaturkotały zajeżdżające samochody.