Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.






ROZDZIAŁ XIX.

Na placu dobijano jeszcze ostatnich obrońców rządu tymczasowego, gdy Lenin wchodził już do pałacu Zimowego.
Chalajnen i Antonow-Owsienko na czele fińskich i łotewskich rewolucjonistów torowali dla niego drogę w tłumie.
Żołnierze, robotnicy, złodzieje, bandyci, wypuszczeni przez powstańców z więzieni kryminalnych, żebracy, zapominający nagle o swojem kalectwie, służba pałacowa, dozorcy z sąsiednich domów, prostytutki, wyrobnice i nawet dzieci; tłumy wyjących, ryczących, śmiejących się obłędnie ludzi przebiegały nieskończone amfilady wspaniałych sal o wybitych kulami oknach i odłupanych gzymsach marmurowych sufitów.
Pijany chłop, otoczony gromadką roześmianych kobiet, stał przed olbrzymim zwierciadłem w rzeźbionej, złoconej ramie. Przyglądał się sobie długo, z poważną twarzą, poprawiając barankową czapkę i gładząc brodę. Po chwili przyszła mu do głowy myśl wesoła. Zaczął tupać nogami, podśpiewywać i nagle puścił się w tan, przysiadając i bijąc hołupce. Podsunął się tak blisko do lustra, że otarł się o szklaną taflę rękawem kożucha. Rozgniewało go to. Przystanął i złemi oczami przyglądał się chwilę, a później rzygnął potokiem zgniłych przekleństw i z całej siły kopnął szkło nogą. Rozprysnęło się w kawały, rozsypało się z brzękiem. Tłum zaryczał, wybuchnął śmiechem i wyciem.
Rzucono się do niszczenia.
Rozbijano lustra, wazy rzeźbione, zrywano ze ścian obrazy i deptano nogami; kilku wyrostków, połamawszy krzesło, ciskało odłamkami drzewa w żyrandol wenecki, zasłaniając twarze i głowy przed sypiącemi się kawałkami barwnego szkła i lampek elektrycznych; kobiety zdzierały draperje, szarpały obicia kanap i foteli, zrywały jedwabne tkaniny, okrywające ściany.