Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
221
LENIN


Do gabinetu wszedł Grzegorz Bołdyrew.
Podobny był do matki, tak samo jak starszy brat. Te same włosy krucze, smagła twarz, wielkie oczy niebieskie. Tylko, o ile brat kipiał życiem i zapałem, o tyle cała postać Grzegorza zdradzała marzycielstwo i skłonność do głębokich rozmyślań.
— Ach! Zjawił się nasz metafizyk! — zawołał Piotr na widok brata.
— Co się dzieje! Co się dzieje! — zawołał, składając ręce, Grzegorz. — We wszystkich dzielnicach — bitwa! Z trudem, bocznemi ulicami dotarłem do was!
— A co u ciebie słychać? — spytał ojciec.
— Nic dobrego! Rada robotnicza postanowiła zamknąć naszą fabrykę, jako niepotrzebną dla proletarjatu, bo robimy mydło pachnące, wodę kolońską i proszek do zębów, — odparł ze smutnym uśmiechem.
— Ale robicie też środki lecznicze! — zawołał Piotr.
— Wskazywaliśmy im na to. Powiedzieli, że wszelkie aspiryny, piramidony są dobre dla burżujów, nie dla ludu robotniczego. Wszystkie zapasy zarekwirowano i wywieziono, niewiadomo dokąd. W fabryce zaś rozlokowano oddziały powstańców z podmiejskich fabryk. Widziałem na własne oczy, jak robotnicy odkręcali mosiężne i bronzowe części aparatów i wynosili naczynia z platyny i srebra... Piękna rewolucja w XX wieku!
— Piękna, nie piękna, ale rewolucja i do tego — rosyjska! Inną być nie może, bracie! Dzikim jesteśmy narodem, a dzikość naszą spotęgował ucisk niebywały, zbrodniczy, głupi, graniczący ze zdradą Rosji! — zawołał Piotr.
— Rewolucja powinna porwać cały naród, pociągnąć go ku sobie! — zaprotestował młodszy brat. — Jakżeż osiągnie to, gdy się splami pospolitym rabunkiem, ohydną zbrodnią?
— Twoje rozumowania dobre są dla kwakrów lub ewangelickich chrześcijan, Grzegorzu, nie dla nas! My — pół pogański jeszcze naród, błąkamy się w mroku — mówił Piotr.
— Nasza inteligencja nie ustępuje europejskiej, nasza sztuka jest wszędzie podziwiana — powiedział Grzegorz.