Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
204
F. ANTONI OSSENDOWSKI


— Krążownik „Aurora“ na wezwanie towarzysza Lenina rzucił kotwicę na Newie! Działa jego skierowaliśmy na fortecę i pałac Zimowy! Czekamy sygnału!
Nieopisany entuzjazm ogarnął całe zgromadzenie. Nawet ci, co przed chwilą protestowali, krzyczeli teraz wraz z innymi:
— Niech żyje zbrojne powstanie!
Lenin uderzył pięścią w stół i podniósł wysoko nad głową rękę z zaciśniętą w niej czapką:
— Towarzysze! O świcie musicie być na miejscach, na najniebezpieczniejszych miejscach, w szeregach awangardy rewolucji! — wołał chrapliwie.
— Niech żyje Lenin! — rwały się i wybuchały nowe okrzyki.
Powstał zgiełk, zamieszanie: ludzie wybiegali z sali, tłoczyli się przy drzwiach, szukając swego ubrania. Inni otoczyli stół prezydjalny i słuchali, co mówił człowiek o bladej twarzy i zaciętych wargach; wbił czarne oczy, kruczą czuprynę, rozmiotaną w nieładzie, pochylił nad mapą i, zdawało się, groził haczykowatym nosem, na którym połyskiwały binokle.
— Tak! Tak! Towarzysz Trockij ma rację! — potakiwali chorąży Krylenko i barczysty marynarz Dybienko, wpatrując się w plan Piotrogrodu.
— Wysłać telegram do towarzysza Murawjewa, aby zaczynał „katarynkę“ w Moskwie — rzekł Lenin, dotykając ramienia Trockiego.
— Telegram przygotowany! — odparł Trockij, patrząc przez szkła binokli zuchwałemi, świdrującemi oczami. — Towarzysz Wołodarskij pojedzie na telegraf i wyśle depeszę.
— Czy uda mi się oszukać baczność rządowych cenzorów? — zapytał młody student.
— Telegraf w naszym ręku od południa. Cenzorowie przyłączyli się do partji — rzekł Antonow.
Lenin zaśmiał się głośno, zaczął pocierać ręce i chodzić po estradzie, powtarzając:
— A, to dobrze! To dobrze!
Nagle spoważniał i skinął na Antonowa.
— Zaczynajcie, towarzyszu, natychmiast, aby się nie cofnęli ci, co nie mają odwagi!