Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
140
F. ANTONI OSSENDOWSKI


na duchu stronników. Nigdy nie miał przyjaciół, bo nie uznawał przyjaźni, żądając tylko oddania się sprawie.
Każdego z najbardziej wiernych towarzyszy mógłby bez wahania odtrącić, rozdeptać, posłać na śmierć, gdyby się okazał niepotrzebnym, lub szkodliwym. Czuli to wszyscy i unikali bliższych z nim stosunków. Żył zapatrzony w sprawę. Przestawał być człowiekiem. Zmieniał się w maszynę, to burzącą przeżyte ideje, to przekształcającą ruch swoich kół i trybów, odpowiadając wiernie na wszystkie, najbardziej zawiłe, nieprzewidziane odruchy zewnętrzne.
Przypomniał sobie nagle wypadek, który miał miejsce w Kuokkale. Obudził on dawne wspomnienia z nad Wołgi i z Syberji i zmusił Lenina do zaciśnięcia zębów i milczenia, chociaż gotów był przeklinać i rozwalać głowy własnemi rękami.
Kalinin, jeden z najbliższych uczniów jego, przyprowadził ze sobą kilku chłopów, delegatów partji pracy w Dumie Państwowej. Goście patrzyli nieufnie, zpodełba i milczeli.
— Witam was, towarzysze, — zaczął Lenin, dobrotliwie uśmiechając się do wieśniaków. — Spodziewam się, że razem pójdziemy do celu — do zupełnej zmiany ustroju Rosji?
Stary chłop, siedzący naprzeciw Lenina, podejrzliwie zerknął w jego stronę i pomyślał:
— E—e, nie oszukasz nas! Znamy się na takich buntownikach w miejskich tużurkach i sztywnych kołnierzykach! Różnemi drogami chadzamy!
Nie powiedział tego na głos i tylko mruknął:
— To się pokaże... Musimy wpierw dobrze się przyjrzeć wam — bolszewikom...
Lenin odrazu wyczuł nieufność, niemal wrogość. Ostrożnie, krok po kroku jął wyjaśniać cel rewolucji — wytępienie burżuazji.
— Robotnicy zagarną w swoje ręce fabryki i banki i dadzą wam ziemię, pługi, traktory, kosiarki... — mówił.
Wieśniak znowu zerknął na niego i przerwał:
— Chłopi sami potrafią przywłaszczyć ziemię. Nas — mrowie! Gdy się podniesiemy, — kto nas wstrzyma? Żołnierze — synowie nasi strzelać do nas nie będą, oj, nie będą! My z ziemią i panami poradzimy sobie w jeden mig!