Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
121
LENIN


— Ma za dużo aplombu i styl posiada przykry, arogancki, feljetonowy, arbitralny, a bez przekonywującej głębi i prostoty...
— Młody jeszcze! — zaśmiał się Włodzimierz. — Niebawem nauczy się wszystkiego! Chcę go wprowadzić do naszej grupy z Plechanowym. Będzie on siódmym, co dobrze dla głosowania, i nasz — co niezbędne dla przeprowadzenia moich wniosków!
Jednak Plechanow słyszeć nie chciał o Trockim, do grupy nie przyjął i do komitetu swojej „Jutrzni“ oraz „Iskry“ nie dopuścił.
Trockij obrażony wyjechał do Paryża.
Kierunek, nadany „Iskrze“ przez Uljanowa, nie podobał się Plechanowowi. Próżno jednak przyjeżdżał sam do Londynu i konferował z Włodzimierzem, ten powtarzał:
— Jestem zwolennikiem rewolucyjnego, wojującego marksizmu i takim pozostanę, chociażbym miał być porzuconym przez wszystkich!
Pewnego razu zaprosił Plechanowa na przechadzkę.
Powiózł go do Highgate i zaprowadził na cmentarz.
— Co za fantazja włóczyć się po tym śmietniku? — zapytał Plechanow.
— Za chwilę, Jerzy Walentynowiczu, nie powtórzycie tych słów! — szepnął Uljanow.
Przeszli jeszcze kilkaset kroków i stanęli przed skromnym pomnikiem.
— Karol Marks! — przeczytał na głos Plechanow.
— Karol Marks — powtórzył Włodzimierz. — Usiądźmy tu w milczeniu i oddajmy się zadumie. Miejsce to zasługuje na to...
Siedzieli długo, nic nie mówiąc do siebie.
Uljanow pochylił głowę i z pod oka obserwował starego rewolucjonistę. Zżymnął się, bo poczuł, jak zimny dreszcz przebiegł mu po grzbiecie.
— Ten człowiek myśli w tej chwili o sobie... — szepnął bezdźwięcznie.
Wyprostował się i zaczął mówić, wbijając wzrok w blade oczy Plechanowa:
— Ja nie umiem wygłaszać błyskotliwych frazesów. Powiem wprost, co myślę w tej chwili. Układało się to w mojej