Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
114
F. ANTONI OSSENDOWSKI


łam wyższe kursy profesora Piotra Lesgafta w Petersburgu.
— Jak nazwisko pani? — spytał spokojnie, ogarniając ją łagodnem spojrzeniem.
— Roszczyna; Wiera Iwanowna Roszczyna... mój mąż jest weterynarzem na Kubani...
Człowiek o skośnych oczach siedział zamyślony. Twarz jego miała rzewny, dobrotliwy wyraz. Jednak z pod opuszczonych powiek, wzrok jego niepostrzeżenie ślizgał się po twarzy siedzącej przed nim kobiety. Nie uszły jego baczności błyski triumfu w jej bladych oczach i nerwowe ruchy palców.
Podniósł głowę i rzekł cicho:
— Muszę się naradzić z kolegami, Wiero Iwanowna! Jutro dam odpowiedź. Spotkamy się tu o tej samej godzinie przy tym stoliku...
Skinął na kelnera, zapłacił i, ze szczerym uśmiechem na twarzy uścisnąwszy dłoń nowej znajomej, wyszedł.
Długo krążył po mieście, aż wreszcie, obejrzawszy się do koła, szybko skierował się do dzielnicy Schwabing i zniknął w podwórku starej, dość brudnej kamienicy.
Wpadł do małego mieszkania i zawołał do kobiety, krzątającej się w kuchni:
— Moja droga! Rzuć do wszystkich djabłów to pitraszenie i leć natychmiast po Parwusa, Bobrowa i Różę Luxemburg. Powinna być u Parwusa. Niech przychodzą tu, nie zwlekając ani chwilki. Od nich wpadnij do naszego zecera Blümenfelda i zawołaj go tu. Tylko się śpiesz, śpiesz! Periculum in mora!
Mówił wesołym głosem, chodził po pokoiku, zacierał ręce i coś nucił niskim głosem. Był w wybornym humorze.
W godzinę później, wciąż krążąc po pokoju, opowiadał zebranym towarzyszom o schadzce w piwiarni i zakończył słowami:
— Przebiegli są żandarmi — czcigodni Łopuchin, Siemiakin, von Kotten, Klimowicz, Harting, ale i Włodzimierz Uljanow, chociaż znany tu jest jako niewinny bułgarski lekarz Jordanow, ma olej w głowie! Cha—cha—cha! Chcą oni wślizgnąć się do naszej organizacji, okupiwszy się 3000 marek. Świetnie! Ja pieniądze wezmę, bo wtedy rozdmuchamy nieco