Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II
F. ANTONI OSSENDOWSKI


stość własnej mowy, tych czynnych lub przygotowujących się do czynu, obecnych i przyszłych członków „głosującej czeladzi“ parlamentarnej...
Elokwencja i dowcip, chociażby gallijski, nie zbudują nowych przyciesi świata i nie przeniosą na nowe podłoże zbutwiałego, zmurszałego, zżartego przez „grzyb“ gmachu życia wieku, który już minął. Wskazówka zegara dziejowego tkwi jeszcze na ostatniej godzinie tego okresu, lecz nikt nie pamięta, że gong już ją wydzwonił i że wskazówka lada sekunda przeskoczy na następną czarną kreskę, odbijając nową minutę... minutę po...
I właśnie w tej chwili dotarłem do szatni.
Ktoś głośno wymówił moje nazwisko i kilku paryskich i genewskich znajomych otoczyło mnie.
Powitania, krzyżowe pytania, żarty i — wspólna wyprawa do „Café de la Paix“...
W pewnej chwili jeden z moich przyjaciół zawołał:
— Ale, ale! Czytałem pańskiego „Lenina“ po niemiecku! Mam wiele do pomówienia o tej książce!
— I ja czytałem! — dodał drugi.
W rezultacie okazało się, że wszyscy czterej znają tę pracę moją i jej cudaczne perypetje w Italji, gdzie przez pewien czas tkwiła na indeksie, aż, przeczytali ją rozumni ludzie, no, i dali dyspensę.
Zagraniczny inteligent jest człowiekiem naogół rycerskim i zawsze napadniętemu pokazuje broń, którą będzie z nim walczył. Z tego powodu moi znajomi najpierw sami wypowiedzieli swoje myśli, wątpliwości i zastrzeżenia.
Słuchałem uważnie, chociaż, coprawda, zbrzydło mi to oddawna.
Mego „Lenina“ tak bardzo chwalono i tak gorąco ganiono!
Ba, jakiś ksiądz gardłował nawet za tem, aby tej książki nie dawać do czytania... dzieciom, szkoda, że nie dodał: — „i księżom niewysokiego poziomu umysłowego“. Wtedy komplet do intercyzy byłby w porządku i nie wspominałbym o tym „krytyku w sutannie“.
Doprawdy, mądrym człowiekiem był pewien rosyjski archirej riazański, o którym w swoich pamiętnikach wspomina Zabłocki-Dziesiatowski. Ten biskup, widząc ciemnotę niektórych duchownych, zabronił im objaśniać Ewangelję wieśniakom.
Posądził mnie ktoś o zbytnią „dobroduszność“, dobroduszność autora, który do kałamarza nie dolewa cjanku potasu ani wybuchowej nitrogliceryny.
I inni też z udaną namiętnością lub zgoła nieuczciwą i śmieszną tendencyjnością (ze znakiem prawego, lub lewego