Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
102
F. ANTONI OSSENDOWSKI


Uljanow wiedział, że należała do jego nielicznych przyjaciół z warstw inteligencji rewolucyjnej; słyszał nawet, że staczała o niego zażarte spory ze Struwem i innemi socjalistami petersburskimi.
Spędził w szkole kilka dni.
Rozmawiali ze sobą dużo.
Włodzimierz, który zawsze pamiętał o swoim celu i w rozmowach nigdy nie dawał porwać się uniesieniu, frazeologji, marzycielstwu, i, napozór wydając się zupełnie szczerym, z panią Krupską zapomniał o surowym rygorze względem siebie i zwierzał się jej z najtajniejszych myśli.
Ujrzawszy w jej spokojnych, rozumnych oczach głębokie współczucie dla siebie i niemy zachwyt, nagle się zamyślił.
Wydała mu się stworzoną na żonę dla niego. Tak, jak on, niczego od życia nie żądała dla siebie. Gotowa była w każdej chwili wszystko poświęcić dla sprawy. Czytała dużo, miała dar krytyki i orjentacji, znała języki obce i niczego się nie bała.
Mogła się stać najlepszą pomocnicą, idealnym wprost, najwierniejszym przyjacielem.
Popatrzył na nią uważnie i spytał, mrużąc oczy:
— Coby towarzyszka powiedziała, gdyby dowiedziała się, że uczyniłem coś takiego, co społeczeństwo określa słowem podłość lub zbrodnia?
Podniosła na niego spokojny, pogodny wzrok i natychmiast odparła prosto, bez afektacji:
— Nie wątpiłabym, że uczyniliście to dla dobra idei.
Uljanow cicho się roześmiał i zatarł ręce.
— A gdybym zawołał nagle z patosem, jak Czernow[1]: „Nadziejo Konstantynówno, będę dyktatorem Wszechrosji“?! — spytał ze śmiechem.
— Uwierzyłabym bez wahania! — odpowiedziała, patrząc na niego łagodnie i szczerze.

— Hm, hm! — mruknął. — W takim razie myślę, że, może, uczynilibyśmy mądrze, związawszy nasze życie i idąc przez nie razem aż do końca... do szubienicy, czy... do dyktatury, Nadziejo Konstantynówno!

  1. Znany rosyjski działacz z partji socjalistów-rewolucjonistów.