Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
91
LENIN


— Dobro rewolucji stanowi najwyższe prawo! Pozbawienie tyranów życia nie jest morderstwem!
Wspaniałe, potężne słowa wielkiego wodza i nauczyciela! Takie zrozumiałe, drogie dla Uljanowa, bo szeptał je jeszcze ustami chłopaka, noszącego mundurek uczniowski.
Z rozczuleniem patrzał na Akselroda, — człowieka-maszynę, piszącego od rana do nocy, pędzącego od miasta do miasta, kontrolującego, doradzającego, poruszającego całym mechanizmem partji, zapominającego o sobie w płomiennym, burzliwym porywie.
Włodzimierz wywarł na wszystkich silne wrażenie. Wyczuli w nim niewyczerpane siły, nieugiętą wolę i niezwykły spryt rewolucyjny, oparty na zrozumieniu duszy warstw społecznych i okoliczności, w których wypadało działać.
Uljanow mówił mało o sprawach partyjnych, tem bardziej, że odczuł chłód, którym wiało od całej postaci Plechanowa. Stary lew był gniewny na tego młodzika, który ośmielił się wyłamywać z programowych poczynań szeregowców socjal-demokracji.
Włodzimierz opowiadał o swoich wrażeniach zagranicznych. Nie skrywał swego zachwytu przed cywilizacją zachodu.
— Czegożbyśmy dokazali przy takich środkach materjalnych i technicznych! — zawołał. — Tymczasem u nas, jeżeli mam powiedzieć szczerą prawdę, to, oprócz cara, nie mamy nawet kogo ograbić. Żebrak na żebraku! Wspaniałe tu są rzeczy. Tak wspaniałe, że z bólem serca podniósłbym na nie rękę!
— Czyż w Rosji niczegobyście, towarzyszu, nie żałowali — spytał Akselrod.
— W Rosji — niczego! — odparł bez wahania. — Czegobym miał żałować? W Rosji bić i burzyć — łatwo! Bił nas od tysiąca lat ze wszystkich stron, kto chciał! Wariagi, Pieczyngi, Tatarzy, Polacy, samozwańcy, Szwedzi, nasi carowie, policja. Tysiącami palą się wsie co roku, niby fury słomy. Tysiące ludzi umiera z chorób i z głodu. Czego mamy żałować na naszej bezgranicznej płaszczyźnie, pokrytej lasami, gliną i bagnami tundry? Naszych kurnych chat, o cuchnących strzechach ze zgniłej słomy? Tych zaduchu pełnych barłogów, gdzie ludzie wloką podłe życie obok krów