Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
83
LENIN


kojnie i stanowczo. Będzie zawsze myślała, że, przecież, niczem się od tego inżyniera nie różnię...
Przypomniał sobie rzucone przypadkowo słowa Naści:
— Chcę się przekonać, czy te socjały mogą coś prawdziwego zrobić. Jeżeli nie, to nie warto gadać i narażać się. Trzeba wtedy inaczej sobie radzić.
Nie wypytywał jej o to, co miała na myśli, bo nagle oplotła go ramionami i tulić się zaczęła, łasić, jak kotka.
Dwa dni nie widział Naści, a gdy spotkał ją, powracając z zebrania, poszedł za nią i spędził noc w ciemnej izdebce robotnicy.
W kilka dni później przyszedł do niego Babuszkin i opowiedział, że Naścia zrobiła skandal w fabryce, uderzyła w twarz inżyniera, zalecającego się do niej, i pobiegła na skargę do dyrekcji.
— Co się stało? — spytał Uljanow. — Dlaczego to zrobiła?
— Nie wiem! — odparł robotnik. — Szalona dziewczyna!... Znają ją dobrze w całej dzielnicy. Coś musiało jej strzelić do głowy... Kto babę zrozumie?!
Zaśmiał się i jął opowiadać o nabyciu nowego hektografu do drukowania ulotek nielegalnych.
Tegoż wieczora na zebranie kółka przyszła Naścia i po skończonem czytaniu i dysputach Włodzimierz razem z nią opuścił lokal.
— Przepędziłam inżynierka! — zawołała ze śmiechem. — Teraz mam ciebie. Nikogo nie chcę więcej! Chodźmy zabawić się dziś do jakiejś restauracji, gdzie gra muzyka i gdzie dużo światła.
Spojrzał na nią z ponurem zdumieniem.
— Chodziłaś tam ze swoim inżynierem? — spytał.
— Chodziłam! Nie jestem przecież bydlęciem, które może całe życie spędzać w brudnym chlewie, w ciemności, nie znać ani chwili radosnej — odparła. — Ja chcę żyć!
— Nie mam czasu, moja droga! — mruknął niechętnie. — Ja nie od tych rzeczy jestem.
— A od jakich? — zapytała i przymrużyła jedno oko.
— Od walki... — chciał powiedzieć, lecz rozmyślił się, bo przypomniał sobie, że wcale nie walczył o zdobycie tej dziewczyny, a ona, był przekonany, myślała właśnie o tem.

6*