Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech się pani uspokoi! Dość jest tymczasem tchórzy w krajach wojujących. Nie wybiła jeszcze godzina, w której kobiety będą się wstydziły przyznawać do pilotów, piastujących godność... woźnych sztabowych.
Śmiał się w duchu z tak nieoczekiwanego zajścia. Przed chwilą powtarzał pyszne frazesy z pierwszych feljetonów swoich, które tak bardzo cieszyły krwistego szefa „Hałasu Ulicy“ i jego niewybrednych czytelników.
— A tom dojechał babie! — myślał. — Uprzyjemniłem jej podróż do Paryża — niema co!
Ogarnęła go wesołość. Czuł ją zawsze, gdy nasuwała mu się sposobność obrazić „damę z towarzystwa“. Nie opuszczał żadnej okazji, aby dokonać zemsty nad kobietami, które mogły być przyjaciółkami pani Reginy Sauvier.
Siedząca przy drzwiach młoda dziewczyna-szwaczka, jak ją ostatecznie określił reporter, patrzyła na niego wielkiemi, niebieskiemi oczami, w których Nesser wyczytał wdzięczność i zachwyt.
— A ta do kogo jeździła? — pomyślał i chciał już zwrócić się do niej z zapytaniem, gdy nagle jeden z pasażerów, opasły o rumianej twarzy nastroszył szczecinę czarnych wąsów i dotknął szeroką dłonią jego kolana.
— Panie, — rzekł, — więc pan jest przekonany, że wojna potrwa jeszcze?
Nesser zaczął uważnie przyglądać się siedzącym naprzeciw niego pasażerom.
— Nie wiem i żadnego przekonania co do tego nie mam! — odparł szorstko, zapalając fajkę.
Przymknął oczy i pogrążył się w myślach, puszczając kółka wonnego dymu. Zastanawiał się nad