Strona:F. A. Ossendowski - Cztery cuda Polski.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem rolnictwo w tych latach nie było zdolne do wyżywienia własnego kraju — mówił p. wice-premier E. Kwiatkowski, — przemysł zamarł beznadziejnie; zakłady zabezpieczające obronę państwa i komunikację, nie istniały. Nie było gdzie mieszkać, w co się ubrać, czym palić w okresie surowej, długiej zimy, nie było ani organizacji państwowej, ani pieniędzy w kasach skarbowych. Była tylko ruina materialna, wojny lokalne i wojna generalna, nieskończone plebiscyty i dziesiątkujące ludność epidemie.
Polska wreszcie w pierwszym okresie niepodległości obejmowała obszar mający zaledwie 140000 km. kw., a ludność jej nie dosięgała 27 milionów obywateli.
Doprawdy można było określić stan ówczesnej Polski słowami z Biblii:
— A ziemia była pusta i próżna i ciemności zalegały nad głębokością...
Patrząc na ten pierwotny chaos, panujący w Polsce, rodzącej się w mękach nadludzkich, sąsiedzi obdarzyli nas lekceważącym mianem „państwa sezonowego“, które w krótkim czasie musiało przypaść w udziale jednemu z ościennych mocarstw.
Źle też się działo w społeczeństwie polskim.
Nędza bowiem i rozpacz są złymi doradczyniami i nie sprzyjają pokojowej pracy. Toteż podzieliliśmy się na obozy, partie i partyjki i roztrwoniliśmy kilka lat na spory i waśnie domowe, jeszcze bardziej pogłębiające chaos i podrywające resztki szacunku dla naszego narodu. Do wnętrza tej czy innej partii przeniknęła niewiara we własne siły. Całą nadzieję pokładano we wszechpotędze i wszechmądrości obcych. W tym nastawieniu kryło się najgroźniejsze niebezpieczeństwo. Przez te osłabione, pełne zwątpienia dusze mogła w każdej chwili wedrzeć się klęska, decydująca o stuleciach małości i półzależności Polski od obcych mocarstw.
Mnóstwo widzialnych i niewidzialnych rąk poczęło wykreślać dla nas fałszywe i zgubne drogi. A to, że granic naszych bronić będą wyłącznie sojusze i umowy, gdyż sami jesteśmy zbyt słabi do samoobrony; a to, że nie zdołamy dźwignąć zubożałego kraju, dopóki nie przekonamy i nie uprosimy zagranicznych bankierów, że, aczkolwiek mali i słabi, zasłużyliśmy przecież na skromną bodaj, choć wysoko oprocentowaną pożyczkę; a to, że mrzonką jest myśl o produkowaniu u siebie sprzętu techniczno-wojskowego, bo nie potrafimy tego i nie opłaci się