Strona:Eugeniusz Janota - Przyczynki do znajomości Tatr.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niedźwiedź nie mając strawy zwierzęcej, ucieka się do roślinnej, z którą radzi sobie jako tako w lecie i w jesieni, jedząc maliny, borówki, grzyby, później jarzębinę i owoce mukini[1]. Dopóki owies nie sprzątnięty z polan, odwiedza go także, siada na zagonie, i łapami przedniemi zbiera owies prawie z całego zagonu. Lubi on przedewszystkiem owies młody niedośpiały, z miękkiem, mlecznem ziarnem. Tak jeżdżąc po zagonach z jednego końca na drugi, góralom czasem dosyć narobi szkody. Nie gardzi także kminem, którym w zachodnich Beskidach leśniczowie czasem zasiewają zręby. Gdy w czasie wakacyj 1864 r. szedłem na Romankę (1365⋅85 m., za Żywcem naprzeciw Pilska, 1553⋅79 m.), leśny przyszedł z doniesieniem do leśniczego, że niedźwiedź rano byt w kminie. Najgorzej biedakowi na wiosnę, która i dla niego jest przednówkiem. Z ziemi zmarzniętej i śniegiem zasypanej nie wydrapie najmniejszego korzonka; szuka więc mrowisk i zjada ich mieszkańców, rozwala stare, zbutwiałe pnie i powalone drzewa, zjadając, co jeno jadalnego w nich znajdzie. W maju już mu lepiej, jeżeli to rok chrabąszczowy. Jednego takiego roku widziano dwa młode niedźwiedzie na brzozach i modrzewiach w lesie niedaleko Szczaw sławkowskich[2], obierające starannie chrabąszcze.
Dawniejszemi czasy, gdy niedźwiedziów w lasach podtatrzańskich było wiele, tępiono je rozmaitemi sposobami, zabijano samostrzałami[3], chwytano w doły i żelaza. Polowanie na nie w Tatrach jest trudne dla niedostępności miejsc, w których się ukrywają, gdzie i psom bieda dójść. Na górnych kończynach dolin ukrywają się w kosodrzewinie. Najwięcej niedźwiedziów zgineło w Tatrach od kłusowników. Jak odważnymi są ci ludzie, na to Mauksch kilka przytacza przykładów.
Gdy Mauksch jednego roku z kilku gośćmi zwiedzał Łomnicę, w dolinie Małej Zimnej Wody[4] spotkali niedźwiedzia. Towarzyszący im kłusownicy, spostrzegłszy go, zaczaili się na niego w kosodrzewinie; Mauksch z gośćmi swymi stał nad potokiem, poglądając w górę. Tam zobaczyli niedźwiedzia, stojącego na tylnych nogach i przypatrującego się im. Gdy atoli ani się ruszyli, niedźwiedź poszedł w bok do kosodrzewiny, właśnie w tę stronę, w której się kłusownicy byli zaczaili. Po pierwszym strzale niedźwiedź zraniony okazał się poniżej nad potokiem i przebrnął przezeń, zataczając się jednak, z czego wnoszono, że go mocno poraniono. Gdy wychodził na brzeg, druga kula ugodziła go w łopatkę; niedźwiedź zwrócił głowę ku miejscu zranionemu, wyszczerzył zęby i poszedł dalej do kosodrzewiny. Dwóch kłusowników poskoczyło za nim przez wodę i wnet dał się słyszeć trzeci strzał, który, jak się później pokazało, niedźwiedziowi czaszkę roztrzaskał. Należał on do mniejszej brunatno-żółtej odmiany; w żołądku nie zna-

    przód nerkę i wymię, resztę zakopuje lub rozwlecze. Jeżeli go atoli bydło spostrzeże, zbija się w kupę, ryczy i parska i nie spuszcza go z oka, a niedźwiedź nie czyni już napadu. Konie rzadko napada, najczęściej owce. Tschudi 371. 372.

  1. Sorbus Aria Crantz.
  2. Schmeks. Szczawy te leżą na gruncie wsi Wielkiego Sławkowa.
  3. Gdy w roku 1864 zwiedziałem Raczą Halę (1233⋅85 m.), Rycerzową (1205⋅41 m.), Muńczuł (1165⋅77 m.) i inne okoliczne wierzchy nad Ujsołami i Rycerką w Beskidach żywieckich, za Rycerzową tuż nad granicą węgierską pokazywano mi na polanie wśród lasu miejsce, na którem właściciel polany zastawiał samostrzały na niedźwiedzie. Mówiono mi także, że w tamecznych lasach niedźwiedzie stałe mają legowiska.
  4. Kleines Kaltbacher Tal, pospolicie w narzeczu Sasów spiskich Koltbacher Tal, z czego powstało Kolbacher Tal. Mylnie piszą Kohlbach.