Strona:Eugeniusz Janota - Przyczynki do znajomości Tatr.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kozice, już to z własnego natchnienia, już też z polecenia cudzego, tak na własną rękę i dla wspomożenia własnej kieszeni, jako też z tytułu służbowego i poddańczego stosunku. Polowano w porę i nie w porę, strzelano capy i kotne samice, stare i młode, nawet matki w chwili porodu. Nieraz używano kozic jako mazi i smarowidła w rozmaitych dolegliwościach ludzkich, służyły nawet celom nabożnym, sam przynajmniej widziałem kozicę zamówioną u jednego z kłusowników zakopiańskich przez byłego nauczyciela przy hutach tamecznych A., ubitą gdzieś koło Hrabiego Wierchu na Liptowie, bo na naszej stronie wówczas kozic nie było, a przeznaczoną na stół odpustowy w Kalwarji, który miał być zaszczycony obecnością, podniebieniem i żołądkiem pewnego dostojnika kościelnego. Na wózku nie wysmarowanym, jak się należy, zła jazda; to prawda stara jak świat i tak ważna, że Żydzi w starej mleko- i miododajnej ojczyźnie swojej, jakto słyszałem na lekcji jednego z moich profesorów, gdy mieli potrzebę okazania komu w sposób namacalny swojej czołobitności, dowody tego to poszanowania, choćby najmniejsze, w obu nieśli rękach dla nadania im pozoru wielkości, wagi i wartości. Świat dzisiaj wytrzeźwiony i realniejszy zamiast pozornej wagi i wartości woli rzeczywistą. A co do mazi, maści i smarowideł używanych w rozmaitych słabościach i dolegliwościach ludzkich z zadziwiającym nieraz skutkiem, ta w nich zachodzi różnica, że jednemi lekarze słabych smarować każą, innemi słabi smarują oczy, uszy i rozmaite inne jeszcze części ciała i duszy swoich lekarzy. Siła i moc wspomnianych smarowideł jest tak nadzwyczajna, że niektórzy ludzi tak czasem bystrzeją i rozsumienniają się, że np. powszechnie znany zwyczaj kotów zagrzebywania odchodów swoich, lub to, że szaraki kilka razy do roku mają młode, że żubry raz do roku stają się więcej niż zwykle bodliwemi, a w chatach góralskich w całem pasmie Karpat zazwyczaj jedno tylko bywa łóżko, najśmieszniejsze sprawia im dolegliwości duszne. Że zaś ludzie często wówczas udają największą o zachowanie pewnych przymiotów gorliwość, gdy się ich sami dawno pozbyli, więc pomienieni umysłowi i moralni suchotnicy dla zabezpieczenia światu nieskażonej dziewiczości i anielskiej niewinności, która ich zdaniem nie na widok, lecz na wspomnienie zagrzebanego odchodu kociego, młodych zajączków, bodących się żubrów i jednego w chacie góralskiej łóżka i tym podobnych nieprzyzwoitości w niwecz obrócić się musi, klątwą obrzucają każdego, ktoby śmiał twierdzić, iż kot zagrzebuje odchody swoje, itd.

Wracając do kozic, rzecz prosta, że przy tak nadzwyczajnem rozmiłowaniu się w nich kierpcowych i niekierpcowych, jawnych i potajemnych myśliwych zwierzęta te wnet zniknąć musiały z całej północnej połaci Tatr, jakoż istotnie od dwudziestu pięciu lat zobaczenie kozicy w tych stronach należało do nader rzadkich zdarzeń, a był to okaz zabłąkany lub spłoszony z Tatr węgierskich. Prof. dr. Nowicki podczas wycieczek swoich w latach 1864—1867 po całych Tatrach raz tylko w Tatrach węgierskich widział pięć kozic razem[1] W. Polowi opowiadali górali, że dopóki w dolinie kościeliskiej nie było hut i kuźnic, kozice pasały się w tej dolinie[2]. Żadnego

  1. Patrz powyżej wspomnianą monografię 99.
  2. Obrazy z życia i natury. Kraków, 1870. 304