Za nowiem bladą pochyliła skroń, jak dziewczę — i piękne będą
W ranku twe lica rozkwefione, o wiosenna dolino!
Ranek odrzuci srebrną zasłonę mgły i pocałuje
Twe lica, i łzy tęsknoty usty pochwyci świeżemi —
A cóż odsłoni, gdy z mgieł odsłoni duszę mą? —
Także odsłoni fiołki, i fali szmer — po którym słychać że jest,
I pięknie, i piękniej będzie w mej duszy dolino! —
Ale nie ujrzę tego — i nie smutnym przeto dolino! —
Mgły moje mgły! ja kocham was w dolinach ziemi
I na dolinach myśli duszy mojej! —
Gdy pierś owęży czarna zgryzota,
A w koło samotność głucha
W duszy pająkiem przędzie tęsknota
I wichrów wśród cichy słucha;
O! wtedy skarbem jest łza współczucia
Lub bratniej dłoni ściśnienie,
Staje się niebem w piekłach uczucia —
Wśród pustyń wstajesz Edenie!
Świątynio wielka! ty stolico ciszy! —
Gdzie każdy kamień klasycznej przeszłości
Jest mi rapsodem, który duch mój słyszy
Hymnem tryumfu z grobów głębokości! —