Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I nic oprócz przywaty tu nie zostawili! —
O! gorzko w kraje ducha wyciągać ramiona,
Tkwiąc w lodach wyziębienia i stępionej wiary,
Kędy myśl tęskną wabią cudowności czary,
Gdy zmysłowym łańcuchem skuta myśl stępiona! —
Lecz człowiek ma sam w sobie myśli i swe głębie,
Co mu staną na wieczność za krzywdy i bole;
One mu niosą duszę w niebo, jak gołębie
Rydwan bogów, w poloty chmur chyże, sokole,
I one z nim zostaną, a z niemi do końca,
Wszystko co w nas szlachetne — czerń myśl bolejąca.
W sobie trzeba świat stworzyć, i własne mieć skrzydła,
Być nadziemskim — by posiąść nadziemskie mamidła!
Trzeba iskrą młodzieńczą najsilniejszej wiary
Wśród ciemności rozniecić miłości pożary,
I strunami arf cichych trącić o te serca,
Których myśl zamordowałby tyran, szyderca —
A choć czasem tak smutno, i tak łzawo w tobie,
Jak w tej arfie co wisi samotna grobie,
Gdy wicher nią uderza spróchniałe krzyże,
Gdy jej struny trącają skrzydłem nietoperze,
Gdy księżyc promieniami zagra w stron jej złocie,
Ona cicho zajęczy, jak w dłoni anioła,
I jęknie: — «Gdyby szpony orła lub sokoła
Stargały mnie, wolałabym w mojej sromocie,
Jak tu czekać, aż na mnie znów piorun zawoła!» —
Lecz w chwilach gromu czujesz czem jesteś — a potem
Z dziecka prostotą idzież i sam nie wiesz o tem
Co działasz — czyś działaczem — i czy na twym grobie
Przeżyję cię aniołem co płacze po tobie!

Chcąc skreślić obraz życia, życia człowieczego,
Przystąp i zdrowem okiem pojrzyj w głębie jego! —
Stań nad cichą kołyską śpiącego dziecięcia,
Ujmij dłoń marzącego w swej wiośnie młodzieńca,
Co idąc duchem naprzód, sobie narzucone
Rady prędzej lub później zdepcze, jak przy drodze
Uschłe liście —