Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SYN.

Matko jam silny! dumny! zuchwały!
Porwę ten oręż pradziadów chrobry,
Ha! biada — matko — spadł na mnie gromem
Przeciął pierś moją — konam — w męczarni.
Dom ojców moich prawy i dobry
I ojców imię już się przemarni! — —

Ta słucha — jak liść ze drżeniem,
Cała z boleści staje kamieniem;
Kamieniejącą dłoń tylko wniosła
I krzyż wskazała, co tam daleko
Stał wielki krwawy — biały jak mleko —
A stał na wodach — ku niemu wiosła
Tysiąców łodzi płynęły z pieniem
A krzyż przygarniał wszystkie ramieniem!





ODA.
CIENIOM ANHELLEGO.


I.

Mistrz, jak wędrowny ptak w swojej podróży,
Musi przelecieć wielkie głębin morze,
Musi skrzydłami gromić gromy burzy,
Walczyć i lecieć! przez otchłani łoże! —
Zedrą mu nawet nadziei łachmany;
Usłyszy zębów zgrzyt, ludów kajdany —
I siebie odziać ma w zorzy sukienkę,
A głos ten wcielić w jedyną piosenkę. —


II.

Musi zaginąć bez słychu i wieści,
W ciemnych otchłaniach płaczu i boleści,