Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widziane dziwo, jeśli zaś zechce dobrze ukryć, podusimy się.
— Trzeba go prosić, aby zachował ścisłe incognito i nikomu nie wspominał, że podróżuje samotrzeć.
— Ale, ale, nasuwa się tu zawiła kwestya, jak ma postąpić z kupnem biletów na kolei. Jeśli weźmie jeden na nas trzech, bezwątpienia popełni nadużycie — jeśli kupi trzy, wzbudzi podejrzenie...
— Powinien opłacić przedział cały! — zawołał lord Puckins, — co mówię! wagonu nawet zamało dla tak wielkich ludzi! Niech weźmie ekstrapociąg prosto do Warszawy! Uf! jak mi gorąco...
— No! no! nie przesadzajmy w żądaniach. Pomieścimy się wygodnie w osobnym przedziale.
— Ty, doktorze, pomieścisz się, ale ze mną inna sprawa. Dla mnie trzeba wziąć osobny pociąg... słyszysz mię, doktorze, długi pociąg, o 40‑tu wagonach sypialnych, wybitych aksamitem, abym się miał gdzie rozciągnąć...
Spojrzałem na mówiącego niemile zdziwiony wątpliwym sensem słów wyrzeczonych i zauważyłem, że poczerwieniał mocno. W odpowiedzi na badawcze spojrzenie, towarzysz mój zrobił uwagę, żem zżółkł jak cytryna. Potem zaczął się opędzać przed niewidzialnemi muchami.
— Niech cię to nie dziwi, żem czerwony. Prawy syn Wielkiej Brytanii zawsze czerwony gdy zły.
— Cóż cię gniewa, lordzie? — zapytałem wielkiego syna wielkiej ojczyzny.
— Nie widzisz? Przeklęte roje komarów, myszy i szczury pod nogami, — komary w powietrzu, ładne towarzystwo! niech je dyabli wezmą! — I znowu począł wymachiwać rękoma, narzekając na pragnienie.
Strach mię zjął wielki. Anglik wyglądał jak nieprzytomny. Wyjął flaszkę z wodą, przyłożył do ust,