Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zatem proszę o lewy koniec.
— Z węzełkiem!
— A widzisz pan! — wszak mówiłem, że mam szczęście; warto się było założyć, — odezwał się lord i utarł nos z takim spokojem, jakby przed chwilą nie chodziło o życie jednego z nas.
Chłód ten palił mię. Stałem, jak na rozżarzonych węglach. Zapomniałem, że chwile życia mego są już policzone, irytowała mię tylko zimna krew Anglika, z jaką igrał nad brzegiem przepaści, i fatalność, że tryumfował.