Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podyktować warunki spotkania. Oczekiwać będę na pańskie rozkazy w blizkości, a teraz żegnam.
— Bardzo dobrze, — odrzekłem, — gotów jestem rozprawić się jaknajprędzej, więc daruj pan, że go zatrzymam na chwilę, zapytując, czy masz pan rewolwer.
— Tak jest.
— Wyśmienicie! Więc będziemy się strzelać... wszak zgoda?
— Zanim to nastąpi, powiedz mi pan naprzód, jaka jest średnica pańskich ładunków?
— Dziewięć milimetrów.
— W takim razie żałuję bardzo, ale strzelać się nie mogę.
— Jakto? Cofasz się pan?
— Nie, lecz kaliber pańskiej broni jest zawielki?
— Zawielki!? — wykrzyknąłem w podziwie, — więc uważasz pan mój kaliber za nieodpowiedni do pańskiej broni?
— Nieinaczej; mój rewolwer jest tylko siedmiomilimetrowy.
— Ależ to bagatela! kula siedmiomilimetrowa tak samo zabija, jak pocisk dziewięciomilimetrowy; zresztą, jeśli uważasz pan różnicę kalibru za lepszą szansę po mojej stronie, chętnie biorę broń pańską.
— To niemożliwe!
— Dlaczego?
— Ponieważ ostatni ładunek wystrzeliłem wczoraj, a pańskie nie zdadzą się do mej lufy.
— Masz tobie! — pomyślałem. — Powód odmowy poważny, a ja sądziłem, że Anglik się cofa.
— To rzeczywiście bardzo przykre, — odrzekłem; — wszak białej broni także nie posiadamy...
— Nie frasuj się pan tą bagatelną przeszkodą, — odezwał się syn Albionu, — chociaż jestem nieprzyjacielem amerykańskich zwyczajów, w wyjątkowych prze-