Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiście, koło matki kręci się bezustannie kilka nianiek i skoro tylko która ujrzy leżące jajeczko, natychmiast chwyta je troskliwie w pyszczek i, obracając szybko, okrywa swoją śliną, co ma być niezbędną operacyą, poprzedzającą dalsze akty wychowania. Gładko oblizane jajeczko zanosi ona do składu jajek, który mieści się w oddzielnym pokoiku, i powierza innym robotnicom. Zajęte są one doglądaniem wylęgających się robaczków, oraz pilnowaniem, aby niewylęgnięte jeszcze miały potrzebne wygody, t. j. ciepło. Co to za zmartwienie nastaje, gdy poczują np., że w pokoju za chłodno! Nie znają one, biedaczki, wynalazku ognia, więc też choć gałązek i drzewa mają poddostatkiem, zapalić w piecach nie mogą. Zresztą, gdyby mogły, — niechciałyby pewno z obawy pożaru, bo większa część mrówek buduje gniazda z palnych materyałów. Zdawałoby się, że już nie ma na to rady. Otóż nieprawda, jest, i to bardzo prosta. Przemyślne stworzonka ogrzewają je własnem ciepłem, a gdy i to nie pomaga, biorą po kilka jajeczek w szczęki i przenoszą wkrótce cały magazyn w inną, cieplejszą stronę mrowiska.
Po wylęgnięciu (co następuje zwykle w kilka dni po zniesieniu), zaczyna się ciężka praca, zarówno dla opiekunek, jak i dla dostawczyń żywności. Niezmordowane cioteczki bez odpoczynku krzątają się nad zaspakajaniem potrzeb młodego potomstwa.
Co wieczór, na godzinę przynajmniej przed zachodem słońca, przenoszą one wszystkie niemowlęta, a w starych mrowiskach nawet jednocześnie wszystkie niewylęgnięte jajeczka do głębszych pięter, do których ani chłód nocny, ani wilgotne powietrze nie mają dostępu.
Rano znowu, skoro tylko pierwsze promienie słońca padną na śpiące po dziennych trudach mrowisko, budzą się najprzód odrętwiałe w górnych piętrach mrówki, i rozbiegają natychmiast po całem mrowisku,